Łał, to chyba pierwszy western który widziałem od 10 lat :P I nie zawiodłem się, "3:10 do Yumy" to niezły film, aczkolwiek mocno naciągany i w niektórych momentach zbyt "holiłódzki". Osobiście nie chce mi się wierzyć w wielką przemianę Bena Wade'a, a takie sceny jak końcówka czy bohaterskość Williama raczej rażą. Jednak mimo wszystko jest to kino, które dobrze się ogląda, sprawnie wykonane, ale nic więcej. Fabuła jest prosta jak drut, nie ma się co rozpisywać. Fajnie został ukazany klimat prerii, zresztą ja lubię "wild westową" atmosferę ;) Dobrze wypadły sceny pościgów i strzelanin, chociażby motyw w tunelu czy ostatnie sceny. Aktorstwo jest na bardzo wysokim poziomie, szczególnie podobał mi się Russell Crowe. Christian Bale również dobrze zagrał, jego syn mnie raczej irytował. Zdjęcia bez zarzutu, muzyka podobna do "Trzech pogrzebów Melquiadesa Estrady", zresztą nic dziwnego, bo ten sam kompozytor :) Ogólnie warto obejrzeć, nudzić się nie można. 6+/10