relacje pomiędzy duetem głównych bohaterów. Miałem co prawda kilka wątpliwości co do logicznosci fabuły, ale zostały one rozwiane po chwili kontemplacji po seasnie.
No może tylko jedna została:
Dlaczego u licha szeryf i bohaterowie w pokoju na piętrze nie zaczęli strzelac do gangu na dole?? Ja bym wyciągnął guna i Charliego sprzątnął. ALE.... może się czepiam. :)
Film generalnie dobry. Aktorstwo (świetna obsada) mistrzowskie. Wydaje się, ze Crowe jest stworzony do tego, żeby grac kowboja (pokazał to juz w Szybkich i martwych, gdzie błyszczał nieomal że najbardziej). Natomiast Bale, choc tutaj trochę jednowymiarową rolę otrzymał, to również śeitna robota (dotychczas najbardziej podobał mi się w filmie Ciężkie czasy, gdzie wręcz miotały nim dobro i zło oraz wiele innych uczuc)
Podobała mi się końcówka. Szczególnie gdy Ben Wade zatrezlił swoich kompanów (konkretnie Charliego). Choc z tym sie wiąże również moja kolejna wątpliwośc: po jaką cholerę Dan Evans dał się zastrzelisc? Tzn. dlaczego zaprzestał strzelania? Co, myslał, że przestana do niego strzelac, jak Wade bedzie w pociągu ?!
Ale zochowanie Wade'a jak najbardziej rozumiem, ale nie chce mi się teraz pisac o nim.... :) :P
Jeszcze raz: świetna muzyka, trochę wyczułem inspirację Ennio Morricone szczególnie w napisach. Ale to na pewno nie można uznac za minus.
generalnie dobre kino. Western still alive! Kurcze, przeciez jak nie lubię westernów! Cóż...
pzdr.