Pierwsza filmow adaptacja tej kśążki mocno rózniła się od książk, z jednej strony chciałbym by now wersja była wierniejsza książce, alepatrząc na to jakie obecnie powstają filmy s-f to strasznie się boję że ten film zchrzania na całej lini i zrobią ztego siekane dleikatnie bazujące an książce. Powstał by wtedy praradok, książka krytykowała telewizję i tania rozrywke, a obecne kino sprowadza się tylko i wyłącznie do taniej rozrywki dla mas, a przynoszącej dużo pieniędzy. Jednak dobrze że ktoś chce przypomnieć o tej ksiazce szczególnie w czasa gdy ludzi bardzo mało czytają i grozi nam to co opisał Ray Bradbur'y
nie chce "krakać" ale i tak wiem ze ten film nei dorowna klimatem oryginalowi. mam nadzieje ze nie bedzie wozow strzackich i figurek Montaga w zestawach Happy Meal ;]
Kiedy przy napisie "produkcja" literki zmieniają się z UK na USA, raczej nic to dobrego filmowi nie wróży.
Choć w przypadku Fahrenheita chciałbym sie mylić.
Wersja Truffauta była rewelacyjna , odtwórca głównej roli też , cały film był raczej rodzajem basni niż utworem sci-fi , miał intrygujacą atmosfere i aktualny podtekst społeczny.Nowa wersja bedzie Hollywodzkim gniotem
Właśnie, niech spier****ą z tymi swoimi rimejkami. Bo po co się wysilać i wymyślać własne scenariusze.
Niestety zgadzam się z usuniętym tematem. Na co to komu? Stara wersja była świetna. No chyba, że będzie w stylu "Fight Clubu", wtedy przełknę.
Jak się pojawi w kinach, na pewno na to pójdę...żeby zobaczyć, czy ma cokolwiek wspólnego z pierwowzorem;(( Remake zawsze jest słabszy od pierwowzoru, niestety... Ale kto wie, może nawet wyjdzie całkiem przyjemny film? Chyba, że położą nacisk na stroną wizualną (tj. efekty specjalne) a wtedy... wyjdzie typowa, sztampowa, badziewna produkcja s.f.!!
Ok, możecie mieć rację. Szacunek do oryginału dyktuje Wam taki czarny scenariusz. Ale kto wie? Nie lepiej kibicować nowemu reżyserowi zamiast od razu wieszczyć porażkę? W sumie zresztą Darabont to jeden z lepszych reżyserów, którzy mogliby się obecnie podjąć tego zadania. Pamiętajcie też, że film NIGDY nie będzie "lepszy" od książki. To dwa zupełnie odmienne media. Może być dobrą adaptacją i miejmy nadzieję, że taką się okaże.
P.S. Tak prawdę mówiąc, to stawiam, że wyjdzie film, który podzieli fanów Bradbury'ego albo Truffauta :].
Pozdro
Brawo, otóż to - film nigdy nie będzie lepszy od ksiażki.
Dlatego uwazam, ze autor powinien pozwolić sobie na pewną swobodę i dodac coś od siebie, ponieważ wiadomo, że potrafi tworzyc dobre kino.
Inna możliwość-jak najdokładniejsza adaptacja, każdy szczegół skopiowany. To też mógłbym obejrzeć i to chętnie.
Choć wiem, że ideału nie obejrzę - to moja wyobraźnia, jako czytelnika, jest jedynym słusznym wzorem życia Guya Montaga.
Sieczki s-f z pewnością się nie obawiam, to nie ten reżyser.
Wspomnę tylko Solaris: G.Clooney jako psycholog leci na misję ratunkową do stacji krążącej wokół dziwnej planety (misja ratunkowa komandosów zaginęła bez wieści), na miejscu okazuje się, że wszyscy są szaleni albo już zginęli - to brzmi na większy hit niż Armageddon!
I co powstało? film opluwany przez większość krytyków i widzów - ale wyjątkowy od a do z.
I bardzo cieszę się na nowego Fahrenheita 451.
Mój pewniak na wizytę w kinie w 2010 !