Szanuję wolność artystyczną i prawo twórców do wypatroszenia i zdeptania każdej treści, nawet do sprofanowania świetnej książki Raya Bradbury i klimatycznego filmu Truffaut, nie rozumiem jednak dlaczego to robią. Po co brać się za materiał, który ewidentnie przerasta ich zdolności intelektualne i kompromitować się takim efektem końcowym?
Dla kasy? :P
I tak ktoś na to gdzieś do kina pójdzie, a inny prawa TV wykupi...
Nie oglądałem, ale już po trailerze widzę "czym" to jest...
Na pewno nawet obok dawnego filmu nie stało, a i z książką pewnie nie ma za wiele wspólnego.
Notabene film François'a Truffaut'a podobał mi się bardziej od książki, był "realniejszy" , bez tego wątku robo-psa tropiącego feromony.
I chyba miałem szczęście, że film pierwszy obejrzałem, a książkę parę lat później.
Chciałbym żeby kiedyś ktoś z pomysłem, talentem, i nawet niekoniecznie gigantycznym budżetem sfilmował "Cieplarnię"... ;)
Nie wiem ile kasy im z tego spadnie, ale ja wstydziłbym się takiego zarobku.
Spodziewałem się, że będzie słabo, obejrzałem raczej z ciekawości jaką masakrę urządzą klasykowi i "nie zawiodłem się", twórcy właściwie tylko zostawili główną ideę, że książki są zakazane, a reszta materiału została poddana okrutnej rzezi, po której wyszedł tępi i nieciekawy Montag, który za to z karaty potrafi przywalić, ale nie tak dobrze jak Kapitan-psychopata.
Zmarnowany potencjał.
Nie czytałem "Cieplarni", więc nie wiem jak trudno byłoby ją sfilmować. Ogólnie adaptowanie dobrej literatury science-fiction to niełatwe przedsięwzięcie, którego powodzenie, jak słusznie mówisz, bardziej zależy od talentu twórcy niż pieniędzy. A do niektórych rzeczy potrzeba przeogromnego talentu, bo jak np dobrze sfilmować powieści Dicka albo "Diunę" F. Herberta? Bardzo łatwo sobie na tym połamać zęby.
a wydawalo sie ze nie jest to az takie trudne...
Dicka jeszcze nikomu sie nie udalo, swoja droga "cieplarnia" bylaby takze nie do przejscia.
Według mnie, produkcje Amazona są najbliżej ideału jeżeli chodzi o ekranizacje twórczości P. K. Dicka.
Czyli, że ze wszystkich ekranizacji prozy Dicka, które obejrzałem, amazonowskie IMO najlepiej oddają klimat jego twórczości.
Jest to film telewizyjny więc nie miał być dziełem sztuki tylko weekendową zapchaj dziurą.
Ok, szkoda tylko, że do zapychania wybrali sobie akurat ten temat. Ktoś inny mógłby z tej książki zrobić lepszy film, który miałby szanse zarobić większe pieniądze.