Przeczytałem gdzieś post w którym ktoś pisze ,że ''film zaczyna się
słabo,ale z każdą minutą się rozkręca'' . To chyba jakaś kpina. Najlepsze
w całym tym słabiutkim filmie jest akurat jego pierwsze 20 minut. A
dlaczego? A no chociażby dlatego ,że te minuty są najsensowniejsze i
najciekawsze w ''7 sekund''. Ale z tego co widzę to sporej grupie ludzi się
ten film podobał skoro jego ogólna ocena wynosi aż 6,2!!!
Gatunek z jakim mamy tu do czynienie ma przede wszystkim dostarczyć
widzowi ogólnej rozrywki w postaci : łaaaa, o kurde, a niech to, strzelaj,
uciekać i tym podobnych wzniosłości podczas seansu. Ma wcisnąć w
fotel ,a nie dawać do myślenia. To nie jazda psychologiczna. To nie ten
gatunek. Lecz oprócz ''kopniaków'', tysiąca strzałów, eksplozji, intryg
szpiegowskich, uprowadzeń ,zamachów itd itd ,ogólnie tematów
bezpośrednio związanych z filmami sensacyjnymi, liczymy (bynajmniej ja)
na minimum logiki i sensu w tym wszystkim.
''7 SEKUND'' dostarcza jej tak jak wspomniałem w pierwszych minutach
oglądania, a później jest już znacznie gorzej, jeszcze gorzej ,aż w końcu
katastrofalnie. Film ten jest równie cienki jak zupki firmy VIFON.
Gra aktorów gorzej niż przeciętna, dialogi rażą po uszach, ścieżka
dźwiękowa też na minus, momentów nieprawdopodobnych całe
mnóstwo, ogólnie taniocha klasy B.
Oceniam maximum na 3/10 wyłącznie dzięki tym dwóm paniom
Georginie Rylance oraz Tamzinie Outhwaite (raczej za urodę niż grę) i
właśnie wcześniej wspomniany początek.
pozdrawiam