od czasu "krzyku" przyzwoitych slasherów prod USA widziałem zaledwie kilka ["urban legend", "walentynki" i "ikwydls"]. a nawet te wymienione wyżej nie satysfakcjonowały mnie pod względem gore/krwi, do czego przyzwyczaiły mnie produkcje z lat 80. potem widziałem "fianl stab", "cut throat" i "paranoid", wszystkie suche, drętwe, kopiujące "krzyk" i na dodatek nudne. straciłem wiarę w to, że ten podgatunek horroru jeszcze istnieje w swojeje czystej rozrywkowej formie.
"7eventy 5ive" to film schematyczny do bólu. ale to nie boli. nie fana gatunku. są za to inne rzeczy, które bolą.
ten film do granic możliwości, przyzwoitości i dobrego smaku wykorzystuje pewne przywileje, które ma film zaliczany do rodziny slasherów. takim przywilejem są głupie nastolatki w rolach głównych. tutaj od pierwszych minut filmu czekałem aż ktoś posieka tych debili na kawałki. gdyby znalazł się z nimi na imprezie, albo chwycił bym po alkohol [i zrobił się do nieprzytomności] albo po siekierę [chyba wiadomo co bym z nią zrobił], albo po jedno i drugie, w dowolnej kolejności. to bohaterowie z rodzaju tych, co jak się ich poznaje, to nie można za siebie ręczyć, bo każde wyplute przez nich słowo powoduje agresję lub atak padaczki. schematyczni, przerysowani, głupi, irytujący.
Twórcy scenariusza z jednej strony kazali naszym bohaterom wymawiać kwestie każące nam wątpić w jakikolwiek poziom intelektualny amerykańskich nastolatków, a z drugiej strony silili się na na wplecenie wątków rzadszych w slasherach, takich jak toporny motyw śledztwa, w roli detektywa grający od niechcenia Rutger Hauer.
Fabuła ma dziury, końcówka jest idiotyczna i to z kilku powodów, kilka rzeczy w ogóle się nie wyjaśnia, ale akurat to mnie g**** obchodzi.
najgorsze jest chyba to, że przez pierwszą połowę filmu miałem wrażenie, że jest to zlepek jakiś 20 tytułów, skojarzenia były przeróżne. horrory z lat 80, 90 i zwłaszcza 2000+. kilka nie potrzebnych scen [np. postój].
jeśli chodzi o obsadę, to nie mamy tu plejady nastoletnich gwiazd, jak "urban legend". jednak różnica polega tylko na tym, że nie kojarzymy twarzy z "jeziora marzeń", czy "american pie", bo aktorstwo jest porównywalne, zresztą grając w filmie na tym poziomie nawet al pacino by się zbłaźnił.
z takimi bohaterami i przebiegiem fabuły niemalże krzyknąłem z radości, kiedy poleciała pierwsza głowa. ku mojej radości jak na nowy slasher z USA film jest całkiem krwawy i gorowy. oczywiście nie ma co marzyć o jakimś torure porn, ale kilka dekapitacji tu skosztujemy. akcja znacznie przyśpiesza kiedy pojawia się zabójca i dzięki temu film nie nudzi.
ogólnie jako fan horrorów, w tym slasherów, spragniony tego typu filmu na jakimkolwiek poziomie, po obejrzeniu kilku gniotów, muszę przyznać iż te nieoryginalny, idiotyczny krwawy slasher jest niezła rozrywką, choć mógłby być znacznie lepszy. lekko naciągane 6/10.