Chodziło o to, że i jego i Liz tak naprawdę sporo łaczyło. Oboje uciekali od powierzchownych kontaktów, anonimowości, znieczulicy wielkiego miasta, pragnęli prawdziwych uczuć i kameralności. Liz kiedy go odwiedziła w pełni zdała sobie sprawę, że jest tak samotna jak on, choć się do tego nie ma odwagi przyznać...