Pod koniec filmu nie chciałam, zeby do niego wrocila. Cieszylam sie, ze nie zmienila zdania,
ale pozniej ogarnely mnie watpliwosci... moze on naprawde ja kochal?
Waszym zdaniem dobrze postapila, ze odeszla???
Kochał ją na pewno i ona jego również. Ale ten związek był dla niej coraz bardziej wyczerpujący psychicznie. Moim zdaniem postąpiła jednak słusznie.
Naprawdę to mu się WYDAWAŁO, że ją kocha. I to dopiero wtedy, gdy odchodziła. Kochał mieć posłuszną uległą kukłę. Była dla niego wygodna, bo przy niej nie musiał się konfrontować z samotnością i tym, jak w głębi siebie czuje się słaby. Biedny, chory człowiek. Ona zaś była zafascynowana, oczarowana tym, co jej dawał - a dawał jej satysfakcjonujący seks, przygodę, ale również poczucie akceptacji - szkoda, że iluzoryczne... bo tak naprawdę wcale jej nie akceptował (czuła się kochana, bo wreszcie ktoś jest nią zainteresował po latach samotności i poczuciu odrzucenia). Oboje powinni się udać na terapię, oboje są równie niedojrzali i oboje kompletnie nie wiedzą, czym jest miłość.