Późny Van Damme o tyle różni się od np. późnego Seagala, że w jego filmografii można znaleźć kilka filmów, które da się obejrzeć, nie doświadczając przy tym większych cierpień. Chwalony na forum (co jest dla mnie sporym zaskoczeniem) film wpisuje się jednak w lukę między przyzwoitym Van Damme'm ('Replikant', 'Korpus weteranów'), a tym, który jest kompletnie do niczego ('Zakon', 'Pasażer').
Potencjał opowieści jest nawet spory, nie powiem, bo to klasyczna historia dojrzewania i przemiany głównego bohatera, melanż wątków z...'Misji', 'Wygrać ze śmiercią' czy chociażby 'Ostatniego samuraja': oto grany przez JCVD glina - ktoś na wzór Washingtona z 'Dnia próby', ale jeszcze bardziej zdeprawowany, podczas akcji zostaje postrzelony i zapada w śpiączkę. Budzi się moralnie odrodzony itd.
Za potencjałem - jak to często bywa - nie poszło jednak wykonanie. Przemiana bohatera jest mało wiarygodna, by nie powiedzieć groteskowa,Van Damme aktorsko w kiepskiej formie. Ma to niby nadrabiać dynamiczna akcja, ale film jest zbyt brutalny, przewidywalny i obfitujący w zaskakująco głupie zachowania tych złych.
Nic szczególnego, krótko mówiąc.