Dawno nie uświadczyłem filmu o tak zaprzepaszczonym potencjale. Sam pomysł wyjściowy dawał nadzieję na niezły melanż czarnej komedii z dramatem. Zamiast tego - zawodząca, średnia zresztą, historyjka dramatu człowieka, który chce rozliczyć się ze swego życia.
A przecież tą historię można było zakamuflować w morzu absurdalnych opowieści, które opowiadali by mieszkańcy miasteczka – jakiż pomógłby powstać świetny kontrast między gdybaniem, a prawdą. Jakiż wtedy byłby to gorzki obraz człowieka, który walczy nie tyle z przeszłością, ale społeczeństwem, które bezmyślnie go zaszufladkowało.
A tu nie ma nic – jest płaczliwa, nieciekawa opowieść. Szkoda…
Moja ocena - 3/10
ja dałem się nabrać bo dopiero po 60 minutach zorientowałem się, że w tym filmie się nic nie wydarzy. nuda choć rola Karolaka wybitna.
Ja bardzo dobrze odebrałam ten film. Równy, spokojny, normalny. Nie wiem, czego oczekiwali inni? Historii Sinobrodego, gwałciciela, czy jeszcze czegoś niewyobrażalnego... Niedobrze jest czytać tony recenzji, bo później nabiera się wyobrażenia i prawie zawsze ludzie się rozczarowują.
Oczekiwałem dobrego melanżu czarnej komedii z dramatem. Dostałem tylko to drugie i to też w niezbyt ciekawym wydaniu.
mariaż nie melanż. pierwszym zdaniem swojego posta mnie zabiles, nie bede komentowal samej tresci bo do tej pory sie smieje i nie bylem w stanie tego dalej czytac
"Melanż - Od francuskiego "mélange" (połączenie, mieszanina). Słowo melanż na określenie ostrej popijawy wzięło się prawdopodobnie z obrazu wymiocin, które często wydalamy z siebie po tego rodzaju imprezie"
Więc tam bardzo to nie ma się z czego śmiać... podobnie jak w filmie ;)
Podzielam Twoją opinię w pełni.. szkoda że mimo dobrego pomysłu obsady, klimatu tamtych czasów i muzyki.. nie wyszło.. nie ma melanżu czarnego humoru z dramatem jak sam stwierdziłeś... Mnie również film rozczarował.. spodziewałem się właśnie czarnego humoru z dramatem.. a nie płytkiej historii którą można zamknąć w 15-20 minutach jeśli wyciąć całe " przygotowania " do stypy. 5/10.
Przecież głównemu bohaterowi wcale nie chodziło o uslyszenie tych historii różnych ludzi, a już na pewno nie walczył że społeczeństwem, które go zaszufladkowalo. To nie miało tu żadnego znaczenia i właśnie pokazywanie tych historii i skupianie się na nich byłoby zupełnym spłyceniem, tanim chwytem. Całe szczęście film nie poszedł tak bardzo na skróty.
Ps. Wiem, post sprzed pięciu lat, ale musiałem.
Nie ma sprawy, choć rzeczywiście ciężko mi się po pięciu latach ustosunkować do zarzutu. Niemniej, przyjąłem do wiadomości :)
Jak najbardziej zgadzam się z tą opinią, ten film został zniszczony przez fatalne zakończenie. Bohater nie uratował swojej kochanki, bo zwyczajnie spanikował. I dlatego postanowił wieść życie gorsze od śmierci, by się za to ukarać. Jest to moim zdaniem beznadziejna historia, przez połowę filmu przygotowywane jest ujawnienie tajemnicy Felixa, a tutaj okazuje się, że bohater ma jakieś wyimaginowane potworne poczucie winy za coś, czego właściwie nie zrobił (nie podpalił domu) i mści się na sobie, ale także na swoim otoczeniu, przypadkowych ofiarach. Zresztą ktoś, kto spędził 40 lat życia w odosobnieniu, nie byłby w stanie rozmawiać z innymi w normalny sposób, gubiłby wątek bądź mówił w sposób niezorganizowany, naprzemiennie przegadując i oddając pole rozmówcom. To wszystko miałoby sens, gdyby okazał się seryjnym mordercą lub jego historia byłaby naprawdę skomplikowana i niesamowita. A tu? Gdyby z powodu niespełnionej miłości lub śmierci partnerów wszyscy ludzie tak postępowali, zabrakłoby im zwierząt łownych.