Film zasługuje na uwagę przede wszystkim ze względu na to że sam reżyser i odtwórca jednej z ról brał udział w tego typu zdarzeniu co widać w poprowadzeniu fabuły gdzie wszystko wydaje się mniej teatralnie zagrane i kadrowane z dystansu niczym dokument. Sam sposób sfilmowania i praca operatora w kilku miejscach na tle produkcji z tamtego okresu są wyjątkowe, dlatego dziwi mnie że jest zapomniany i mało znany. Z odpowiednią muzyką i lepszej jakości zdjęciami dorównuje produkcją co najmniej z lat 50' w technicolorze. Z kolei fabuła trzyma w napięciu pomimo dłuższych scen, dialogi same się narzucały w głowie a całe miasteczko i statyści grający mieszkańców też byli wtedy rzadkością. Poza tym brutalnością jak na owe czasy dorównuje australijskiemu The story of the Kelly Gang 1906 innej perełce tego okresu i ma wszystko co rasowy Western mieć powinien. Na podstawie schyłku życia i tragicznej śmierci autora powstał całkiem niezły Wiesz kim jestem 1999. Polecam koneserow naprawdę starego kina i wielbicielom gatunku z dziada pradziada...