Niewielki hotel na Sycylii. Ciasny pokój, starannie zasłonięte okiennice, byle tylko nie wpadł najmniejszy promień światła.
To miejsce ucieczki Lee. Wiemy o niej niewiele. Jest Amerykanką, zajmuje się fotografią wojenną i właśnie wróciła z Libii,
gdzie przetrzymywana była jako zakładniczka. Nie mogąc poradzić sobie z traumą, próbuje odgrodzić się od świata, jak
tylko może. Nie odbiera telefonów, a kontakty z innymi ludźmi ogranicza do niezbędnego minimum. Kiedy nie siedzi
zamknięta w pokoju, bez celu włóczy się po sycylijskich ulicach, z aparatem w ręku przyglądając się życiu imigrantów.
Historię i wewnętrzny świat Lee poznajemy niespiesznie, krok po kroku. Odsłaniają ją kolejne aktualne wydarzenia, a
zwłaszcza moment, gdy bohaterka poznaje młodą Tunezyjkę o równie skomplikowanej historii. To szansa, by w końcu
stawić czoła demonom przeszłości, bo o tym w dużej mierze jest ten delikatny, kontemplacyjny film Marka Jacksona.
Źródło: Kinoman