Film lepiej oglądać nic o nim nie wiedząc, dlatego napiszę tak, by nie wyjawić zbyt wiele.
Trochę ciężko mi się go oglądało, bo myślałem, że to zbyt ekstremalna, zbyt brutalna i zbyt moralizująca przypowieść, skrojona na znieczulonych widzów XXI wieku, którymi trzeba wstrząsnąć, żeby coś poczuli. To mi przeszkadzało i nie pozwoliło uwierzyć w tę opowieść. Ale "zakończenie" mnie zamurowało i sponiewierało mną, bo zupełnie się tego nie spodziewałem - choć wiem, że specjalnie tak to było skrojone (taki mały, emocjonalny szantaż).
Jest tu sporo różnorakich mielizn, ale summa summarum zdecydowałem się dać wysoką ocenę, czyli odrobinę naciągniętą 7-kę. Ale nie mogę przestać myśleć co z tą historią zrobiłby np. taki Dumont.
I jeszcze jedno. Polski tytuł beznadziejny. Kto go w ogóle wymyślił?