Adaptacja

Adaptation.
2002
6,9 20 tys. ocen
6,9 10 1 20207
7,4 33 krytyków
Adaptacja
powrót do forum filmu Adaptacja

Zaraz po obejrzeniu 'Adaptacji' rzuciłem się na łóżko by przemyśleć czy dobrze zrozumiałem ten film. Nie z powodu komplikacji lecz z powodu licznych słabości jakie ma w sobie ten obraz. Po prostu nie mogłem uwierzyć w niesamowity pomysł, który został tak zmarnowany. Po 5 minutach doszedłem do następującego wniosku: Wszystko zrozumiałem.

Od razu się domyśliłem, że 99% ludzi, którzy obejrzeli 'Adaptacje' zupełnie jej nie zrozumieli... Dlatego nie mogłem się powstrzymać i sprawdziłem opis fabuły na IMDB i na innych portalach związanych z kinem... i nawet w wikipedii. Nigdzie nie było wyjaśnienia fabuły we właściwy sposób. Co potwierdziło moje domysły o ludzkiej głupocie. A więc pora uchylić rąbka tajemnicy:


WYJAŚNIENIE FABUŁY:

Po pierwsze!
Donald nie istnieje. Jest jakby drugą osobowością Charliego - ale nie istnieje jako człowiek.

Po drugie!
Życie Charliego przeplata się z pisanym przez niego scenariuszem na podstawie książki Susan.
Romans Susan i 'złodzieja orchidei' nie ma miejsca. To jest tylko i wyłącznie scenariusz Charliego. Zwróćcie uwagę, że Cała ta 'zmiana' charakteru Susan następuje po konsultacji Charliego z Robertem Mckee, który powiedział mu, iż niezbędne jest dokonanie 'ZMIANY' w bohaterach.

Tak więc końcówka filmu - cała ta obława Susan i Laroche'a na Charliego jest fikcją stworzoną przez Charliego. To jest po prostu zakończenie jego scenariusza...


'Adaptacja' zbudowana jest na genialnym pomyśle... niestety potencjał został niewykorzystany. Czego efektem jest nuda. Moja ocena 7/10 choć nawet i na to, ten film nie zasługuje... ale dałem za dobry pomysł.

użytkownik usunięty
janko_bzykant_

Oczywiscie ze Donald to wymysl ( scenariusz nad ktorym pracuje nam o tym mowi)- ktos kim chcial by byc - ale w koncu jego wyobraznia umiera znaczy sie donald i budzi sie prwadziwy on normalny czlowiek. Sam tekst na koncu "stajemy sie tym co kcohamy" odnosi sie do jego cierpienia którą wzial za cnote. Pomysl dobry, trzeba sie skupic aby dostrzec o co biega...Scenariusz opowiada o scenariuszu nad ktorym pracuje Nicolas ktory sam w sobie jest scenariuszem...czy jakos tak. Ale masz racje, pomysl ciekawy wykonanie fatalne tzn pierwsze 40 minut jest ok, wiele ciekawych metafor, dialogow, cytatow,a le druga polowa filmu spizdzona do granic mozliwosci.

ocenił(a) film na 7

Po prostu szkoda tak dobrego pomysłu...

ocenił(a) film na 8
janko_bzykant_

jakiego pomysłu? i jak to szkoda? przecież sam stwierdziłeś, że za drugą połowę filmu "odpowiada" Donald- drugi scenarzysta. jeśli dobrze zrozumiałeś pomysł na film, to pomysłem było właśnie to jak się skończył- zwycięża zło, genialny Charlie poddaje się, ostatnie 50 minut filmu jest nudne. i właśnie to jest wspaniałe i odkrywcze, bo jeszcze nigdy nie było mi dane doszukiwać się w tandetnym, tanim, sensacyjnym zakończeniu drugiego dna i jakiejś szerszej koncepcji. trzeba nie doceniać inteligencji scenarzysty, żeby myśleć, że nie dopracował swojego scenariusza- co zresztą po części jest możliwe, bo w zasadzie przedstawia on siebie przede wszystkim jako genialnego neurotyka, który za dużo wie na swój temat i jest swoim największym krytykiem, co działa hamująco na jego pracę i przez to w zasadzie nie ma pojęcia do czego dąży i w jakim momencie scenariusz będzie dopracowany i idealny jak symfonia Bacha.

ocenił(a) film na 7
janko_bzykant_

Jak dla mnie ciężko powiedzieć czy Donald istniał czy nie (zresztą Susan i Laroche również trochę tak, trochę nie). Tak, w tej "lepszej" połowie rzeczywiście ma się wrażenie że to alter ego Charliego, ktoś, kim on chciał być. Film jest trochę abstrakcyjny, trochę jeszcze nie wszystko trzyma się kupy. Ale jak się zaczyna "gorsza" połowa, wszystko staje się rzeczywiste. W momencie, kiedy Donald przyjeźdża do Nowego Jorku, zaczynają śledzić Susan, wszystko staje się bardziej rzeczywiste, ten Donald staje się realny. I człowiek myśli "co jest k***a, całkiem niezły film spieprzyli?". Ale dalej pojawia się pogoń, strzelaniny, śmierć i człowiek sobie zdaje sprawę z "przewrotności" fabuły.

Tylko, jak dla mnie, nie jest to ciekawe. Pierwsza, niby lepsza, odrealniona, autotematyczna połowa, ogląda się dobrze dla kogoś kto lubi te klimaty. Ale jakoś tak nie jest to wyjątkowe. W drugiej reżyser chciał puścić oko do widza, okazac się przewrotnością - jak dla mnie mu nie wyszło to do końca. W międzyczasie jeszcze wyświechtane frazesy o życiu w stylu "Nocy i dni".

Jak najbardziej można obejrzeć, produkcja inna niż większość, trochę tylko in minus. Bez rewelacji.

ocenił(a) film na 7
alek123098

Zgodzę się, że niełatwo rozstrzygnąć czy któraś ze sfer filmu jest tylko imaginacją, czy wszystko jest prawdziwe.
To znaczy rzeczywiście nasuwa się wrażenie, że Donald to alter ego Charliego, wszak ma wszystko czego jemu samemu brakuje, a dobrze o tym wie. Inne postaci w takiej symbolicznej wizji też się odnajdują.
Z drugiej strony film jest tak skonstruowany, że także wersja w której wszystko jest prawdziwe także jest możliwa, co więcej ma też swoją własne znaczenie, inne od tego które otrzymamy zakładając wersję podwójnej rzeczywistości. Imo każda z nich jest dobra, choć ja skłaniam się do opcji w której część filmu to po prostu scenariusz pisany przez Charliego oraz jego własne wewnętrzne przeżycia. Tym tropem szedłem oglądając Adaptację, choć muszę przyznać, że ostatecznie dałem się porwać nurtowi fabuły i obejrzałem go tak jak widziałem. Kiedy jednak zastanowię się nad tym, co obejrzałem, to mam przekonanie o podwójnym dnie tego obrazu.

Polecam film, ciekawa sprawa. Naprawdę film się ciągnie powoli, trzeba się nastawić na takie kino przed seansem żeby przypadkiem z niego nie uciekać czym prędzej. W tej kwestii dodam tylko, że bardzo przyjemna jest końcówka, która naprawdę wynagrodzi wcześniejsze ewentualne "męki nic się nie dziania" pierwszej połowy filmu. Powiem więcej (nie zdradzając nic z charakteru końcówki ;) - to najlepsze tego typu sceny jakie widziałem w filmie od dawna. W ogóle rzadkie sceny "dziania się czegoś" w tym filmie są naprawdę wyjątkowo udane i wspaniale kontrastują z momentami zastoju i rozmów.

No i aktorzy... wspaniale Chris Cooper! W ogóle nie poznałem że to on. Dopiero teraz chcąc wstawić tu nazwisko aktora który zagrał tak świetnie poznałem jego tożsamość... tym bardziej czapki z głów, bo facet kojarzy się z rolami agentów, policjantów, polityków pod kołnierzykiem i krawatem. Tutaj mamy coś zupełnie innego. Meryl Streep też całkiem udanie, choć oczywiście nie wzbudza aż takiego zachwytu. Nie mniej wcieliła się w swoją postać bardzo dobrze.
No i Nick Cage... uh, to jego najlepsza gra aktorska jaką widziałem. Rewelacja, prawdziwe mistrzostwo. Znam go niemal tylko z filmów w rodzaju Twierdza, Bez twarzy, 8mm, 60 sekund, Next etc... w takich gra najczęściej. Tutaj pokazuje, że świetnie umie grać neurotycznego pierdołę. Ta rola na pewno jest warta zapamiętania.

Warto obejrzeć ten film, tylko trzeba nastawić się na film pełen symboliki i niełatwy w odbiorze.
7+/10,

ocenił(a) film na 9
Muszrom

Jestem świeżo po seansie z tym filmem i powiem, że całkowicie mnie zaskoczył. Kaufman jest jednym z najbardziej oryginalnych scenarzystów z jakimi się zetknąłem. Fabularnie film jest nowatorski do potęgi entej. To wszystko co oglądamy to gotowa adaptacja, czy też ekranizacja scenariusza Kaufmana. W finalnej scenie zastanawia się kto wcieli się w jego rolę, pada myśl na temat Depardieu, ale jak mamy okazję oglądać w jego postać wcielił się Nicholas Cage. To niesamowita wizja, w której fikcja łączy się z rzeczywistością. Zapis procesu twórczego, w końcu niemoc twórcza reżysera, który chciałby stworzyć coś wielkiego, oryginalnego i pięknego ale z powodu braku weny twórczej wykorzystuje najbardziej sztampowe zakończenie pełne tanich chwytów - to zobrazowanie kondycji współczesnego kina gdzie właśnie stawia się na takie trywialne pomysły. Mamy więc tutaj alter ego scenarzysty, obytego towarzysko brata bliźniaka, który ma taki płytki pomysł na film, a Charlie nie potrafiąc stworzyć wiekopomnego dzieła samemu będzie zmuszony skorzystać z jego pomocy i uciec się do tego taniego chwytu w finale. Co paradoksalnie czyni ten film sztuką przez duże S. To autoironia, autoparodia, puszczanie cały czas oka w kierunku widza. Tak to widzę i jestem pod dużym wrażeniem.

ocenił(a) film na 7
joe_kaktus

Całkiem zgrabnie ująłeś w słowa przewrotność tego filmu oraz jego sens, no i nawiązanie do Hollywood bardzo trafne. Sam na to nie wpadłem, a to w zasadzie dość oczywiste.
Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 9
joe_kaktus

To co napisała pierwsza osoba w tym temacie jest oczywiste. Natomiast mam lepsze pytanie, czy Kaufman na prawdę (w naszym świecie) dostał zlecenie na adaptację tej książki, czy John i Susan naprawdę istnieją. Jeśli nie, jeśli od początku do końca są tworem wyobraźni scenarzysty, to dla mnie ten film wspina się o dwa poziomy do góry.

Marian_12

Z tego co sprawdzałam to Susan Orlean naprawdę istnieje i jest dziennikarką, jednak stworzona przez Meryl kreacja jest w głównej mierze fikcją i większość jest wytworem wyobraźni scenarzysty, swoją drogą z chęcią przeczytałabym jej książkę tak dla większego wgłębienia się w temat ;) O Johnie natomiast nie znalazłam żadnych informacji, ale skoro jest książka to pewnie jest i John :)

ocenił(a) film na 9
peth84

Tak, Susan Orlean istnieje, jak również jej książka "The Orchid Thief", która bazuje na wcześniejszym artykule do The New Yorker magazine poświęconym Johnowi Laroche (czyli on również istnieje). Nie wiem tylko czy Kaufman miał zlecenie na adaptację książki, czy też wykorzystał ją do stworzenia swojego unikalnego scenariusza.
W każdym razie film rewelacja.

janko_bzykant_

kurcze, ja to oglądałem o 2 w nocy i oceniłem na trzy. chyba muszę jeszcze raz zobaczyć i pomyśleć Może to jednak ambitny film, na jaki mnie nastawiono zanim to obejrzałem

ocenił(a) film na 9
janko_bzykant_

a ja mam takie pytanko: skoro donald był alter ego charliego, to czemu mckee kojarzył go z poprzednich zajęć?

ocenił(a) film na 8
icansee

Bo był na tym spotkaniu (ale jako Donald). Donald i Charlie to ta sama postać, tak jak bohater scenariusza, który pisał jako Donald.

ocenił(a) film na 9
Jascha

nie przekonuje mnie to