Bezsens przeplecony zlotymi myslami. Troche ciezkostrawny. Mozecie zaczac pisac ze go nie zrozumialem.
Zgadzam się.
Film udający, że nie jest tym, czym tak naprawdę jest. Stwarzający wrażenie głębokiego, psychologicznego dzieła odcinającego się od hollywoodzkiej tandety. W istocie pełen banałów, półsłówek, tanich chwytów, lukru i głupoty.
Na tle pozostałych szitów z US & A wypada oryginalnie i offowo. Jest jakiś, choć nie do końca konsekwentny. Mimo wszystko w ostatecznym rozrachunku pozostaje alternatywną rozrywką, do której gratis powinno się dołączać kubek pełen popkornu i coli.
ja też mam mieszane uczucia. mam wrażenie, że reżyser chcial mniej rozgarnietemu widzowi wcisnąć papke, w której na zkonczenie brat glownego bohatera powie kilka sensownych slow i film uzna się za co najmniej bardzo dobry. wedlug mnie banał, ale Cage potrafi stworzyć specyficzną atmosfere dzieki czemu nie byl aż tak ciezkostrawny. a rola meryl streep w tym filmie -wstyd -ja bym sie na jej miejscu wstydzila.
nie wierzę, że nie zwróciliście większej uwagi na konstrukcję tego filmu
;) to film o scenarzyście który pisze scenariusz do filmu który właśnie
oglądacie.
Charlie kafman naprawdę istnieje, naprawdę dostał zlecenia zaadaptowania
książki "Złodziej orchidei", film w większości obrazuje jego rozterki
które przezywał w okresie pisania scenariusza, większość głównych
postaci filmu istnieje naprawdę. Zmieniona została tylko ich
charakteryzacja, no i oczywiście zawiązanie akcji (ostatnie pół godziny
filmy) jest zupełnie fikcyjne.
Owszem jest to moment w którym twórcy niejako strzelają sobie w kolano.
Ale jeśli potraktować końcówkę jako rodzaj zabawy formułą filmu, można
było się spodziewać tylko takiego zakończenia i tylko takie zakończenie
pasuje. Spotkanie Kaufman'a z Robertem McKee jest punktem zwrotnym
filmu. To on mu udziela rady jak zakończyć scenariusz. To wtedy Charlie
prosi o pomoc Donalda, postać fikcyjną i alter-ego Kaufmana pozbawione
jego ambicji.
A Meryl Streep udowadnia tą rolą, że ma niesamowite poczucie humoru i
nie traktuje siebie superpoważnie jak spora cześć hollywoodzkich diw.
Amen bracie!
Wreszcie ktoś napisał o sensie samego filmu i o rozterkach scenarzysty i zarazem bohatera filmu, związanych z chęcią stworzenia ambitnego działa.
Zgadzam sie z tworca tematu. Chociaz jestem wielka fanka filmow psychologicznych i z reguly nawet slabe filmy tego gatunku podobaja mi sie o wiele bardziej niz inne, tak ten w ogole nie przypadl mi do gustu. Mowiac krotko: przerost formy nad trescia.
Aby ktos nie zarzucil mi, ze nie rozumiem: wiem, momentem zwrotnym jest spotkanie McKee, gdzie dalej akcja toczy sie wedlug kiczowatej, hollywoodzkiej strategii: kilka banalow, napiecie, smierc, bohaterowie sie zmieniaja. Sama forma, zero tresci. W dodatku nie moge napisac, zeby sam obraz jako taki przypadl mi do gustu, bo osobiscie uwazam Nicolasa Cage'a za jednego z najgorszych aktorow w Hollywood. Irytujaca mina "zbitego psa" przez niemalze caly film. W dodatku nie tylko w tym, ale i w kazdym innym filmie z jego udzialem. Kazda jego rola jest zagrana identycznie.
Podsumowujac: film o niczym z irytujacym Cage'm. Ale zmusza do myslenia i rozszyfrowywanie go sprawia jakas tam frajde, wiec mimo wszystko warto obejrzec, zeby wyrobic sobie wlasna opinie.
A co jeśli końcówkę nie zawdzięczamy Donaldowi? Czyż nie jest to alter ego Kaufmana, Donald który rzucił się na wiatr już za wcześnie w ocenie brata. Ale kiedy niby jest dobry moment?
Film warto oglądnąć aby wyrobić sobie własne zdanie, przecież to co napisałem może jest bełkotem :)
Oczywiscie ze Donald to wymysl ( scenariusz nad ktorym pracuje nam o tym mowi)- ktos kim chcial by byc - ale w koncu jego wyobraznia umiera znaczy sie donald i budzi sie prwadziwy on normalny czlowiek. Sam tekst na koncu "stajemy sie tym co kcohamy" odnosi sie do jego cierpienia które wzial za cnote. Pomysl dobry, trzeba sie skupic aby dostrzec o co biega...Scenariusz opowiada o scenarzyscie ktory pracuje nad scenariuszem filmu ktory wlasnie ogladamy , pomysl ciekawy wykonanie fatalne tzn pierwsze 40 minut jest ok, wiele ciekawych metafor, dialogow, cytatow, ale druga polowa filmu spizdzona do granic mozliwosci.