Muszę powiedzieć, że na początku (zanim obejrzałem film) nie miałem pojęcia o tym wielkim napisie na plakacie "dzień świra po amerykańsku", czy "ten film jest zakręcony w moją stronę (...) Marek Kotarski", a pierwsze sceny od razu skojarzyłem z filmem Kotarskiego, scena w której ukazano ewolucje terenów, na ktorych teraz leży Los Angeles jest całkiem całkiem. Niestety... film przynudxza i to jak! W miare zośne sceny są tylko wtedy jak postać grana przez Nicolasa (genialny w tym filmie) gada do siebie, moze dlatego ze dla mnie to jest żywcem wzięte z polskiego filmu? Ogólnie film jes w porządku, ale nie dla wszystkich, są momenty gdy chciałoby się przewinąć do przodu... a to nie dobrze. Dlatego 7/10...