Cieniutkie filmidło klasy "C" lub nawet "D". To już nawet nie jest rozmienianie się na drobne Eckharta, a całkowity upadek w gnojowisko. Scenariusz, reżyseria, gra "aktorska" i efekty rodem z filmów Stefka "Onucy" Seagala. Oczy bolą. Uszy więdną. Mózg się lasuje.
5,5. Ten dość generyczny thriller akcji ma kilka niezłych scen, dobre tempo i jest rzetelnie zagrany przez większość obsady. Ma też kilka scen z absurdalnym szczęściem głównego bohatera, co nie pomaga, no i zagadki fabularne są bardzo proste. Ale fajna obsada pomaga to przełknąć i cieszyć nieskomplikowaną akcją. Można,...
więcej