Petersen przypomniał chyba sobie o nim, że jest zdrajcą dopiero pod koniec filmu...
nie rozumiem... jak to dopiero sobie przypomniał... to dzięki niemu cała akcja terrorystów doszła do skutku. To on zapoczątkował ją podczas lotu. To on był "wtyczką". Nikt o tym nie wiedział, więc kiedy tylko kilka osób zostało na pokładzie, w dodatku wszyscy po stronie prezydenta, co miał zrobić, wykrzyczeć "hej, to ja!"? Przecież mógł wylądować, nikt by się nie dowiedział, i dalej żyłby jak pączek w maśle. Albo miał starać się zabić prezydenta? Przecież sam na kilku nie dałby rady, a przede wszystkim jego samego, w przeciwieństwie do Rosjan, mało obchodził los prezydenta, jego rodziny i pasażerów. A nawet jeśli już jakimś cudem poradziłby sobie ze wszystkimi na pokładzie, to kto by sterował? Więc nie zamierzał się ujawniać, pewnie nigdy. Natomiast na koniec jak Ty to nazywasz "przypomniał" sobie w oczywistej sytuacji. Mianowicie w sytuacji walki o własne życie. Był tchórzem i nic go prezydent nie obchodził, a że zostało tylko jedno miejsce, chciał jego i resztę zabić, aby to on mógł uratować się z upadającego samolotu. Proste i logiczne.
Wszystko pięknie i ładnie, ale czemu wcześniej nie skorzystał na możliwości ucieczki spadochronem? Po co zostawał w samolocie? Poza tym nawet jeśli uznać, że na koniec zabija wszystkich i to on a nie prezydent w ostatniej chwili się ratuje to przecież nie uniknąłby pytań o to co się stało z prezydentem i na 99% zostałby postawiony przed sądem za zabójstwa. Mógł bowiem niby powiedzieć, że prezydent kazał mu uciec i sam się poświęcił, ale przecież był jeszcze ten żołnierz z tego samolotu ratowniczego którego ten agent zastrzelił. Postrzelony żołnierz wyleciał przez drzwi i na pewno żołnierze z tego samolotu to widzieli. Poza tym na pewno specjalna grupa wydobyłaby wrak oraz szukała ciał i prezydenta by znaleziono z kulą w głowie i wszystko stałoby się jasne... Moim zdaniem zachował się idiotycznie. Ja bym po prostu zwiał spadochronem i tyle w temacie... Ale to kropla w morzu nielogiczności. Nie zmienia to faktu, że film ogląda się znakomicie, choć jak wszystkie filmy akcji, jest strasznie głupi i niedorzeczny. Ale to już specyfika tego gatunku i nie obniżam za to oceny.
Zastanawiające w tej scenie jest też to że na pokład Air Force One weszło trzech żołnierzy z tego samolotu ratunkowego. Każdy brał po jednej osobie... A przecież wzięli: córkę prezydenta, jego żonę, rannego majora i na koniec jeszcze mieli wziąć prezydenta... Było więc czterech żołnierzy. Skąd wziął się ten czwarty? Nie wiadomo.