eeee... niby reżyser dobry, aktorzy też, ale film jest niezbyt wysokich lotów ;-P Znowu, gdyby nie Oldman, to nie obejrzałabym go. W sumie, gdyby nie było tych wszystkich amerykańskich kiczów i banałów, to film byłby o wiele lepszy. A tak? Amerykański prezydent - bohater, zły Rosjanin i na końcu powiewająca flaga na wietrze w takt hymnu, a bohater ściska rodzinkę i dostaje medal za odwagę. Robi się niedobrze...