Takie filmy jak "Ajlawju" czy "Dzień Świra" są błędnie kwalifikowane jako komedie, przynajmniej w mniemaniu większości odbiorców. I jak przy Dniu Świra, mimo, że to dzieło dojrzałe to naprawdę idzie się uśmiać - tak przy Ajlawju jest już ciężej, a już na pewno jest tutaj mniej humoru zjadliwego dla przeciętnego wielbiciela komedyjek.
Skutkuje to tym, że na filmy takie jak Ajlawju rzucają się dzieciaki i widzowie żądni taniej, prostej komedii. Dostają coś, co zdecydowanie odstaje od ich oczekiwań, ba - przewyższa ich. Nie potrafią pojąć, że oto nie mają, mimo kwalifikacji na filmwebie, przed oczami komedii, a dojrzały przepełniony gorzką ironią film; dramat. Wciskają na portalu 1* i przepełnia ich duma, że oto dosrali nieśmiesznej komedyjce.
Przecież czytając te komentarze włosy stają dęba. Pozostaje tylko nadzieja, że są pisane przez tą najmłodszą część widowni, która musi się mocno dojrzeć i sporo przeżyć aby docenić filmy takie jak "Ajlawju".
Przecież najbardziej wychwalaną tutaj sceną, jest scena wf-u. Przykro się to czyta.
Apropo - Koterski mógł ją sobie oszczędzić na Dzień Świra - tam przecież przerysowuje i obśmiewa nasze polskie społeczeństwo - tutaj ta scena miała się troszkę jak pięśc do nosa, chociaż była dosyć zjadliwym smaczkiem.