Podobało mi się spojrzenie na środowisko sztuki - w niektórych postaciach widziałam moich
profesorów - ale filmu to w moich oczach nie ratuje. Dlaczego? Ano dlatego, że pomysł to zasługa
Clowesa, a nie reżysera! Nie daję filmom na podstawie Batmana oceny za komiks (którego nawet
nie miałam w łapkach), to i nie będę oceniać "Art School..." po papierowym pierwowzorze
(którego, przyznaję szczerze, też w łapkach nie miałam, ale jak dorwę to chętnie przejrzę...).
A swoją drogą - byłam pewna że mordercą okaże się Bardo, a Jimmy to tylko jego "wielki fan" :)
Wszystko pasowało - co roku zmienia kierunek, przyjaźni się z Jimmym, który "podziwia"
dusiciela...