Reżyserski debiut cenionego operatora Romana Wasjanowa ("Bikiniarze", "Akt natury") to jeden z tych filmów, po oglądnięciu którego chce się wyć z bólu i bezsilności. Wyć do utraty sił! Jak w dramacie antycznym, nie bez powodu zachowane zostają w nim jedności miejsca, czasu i akcji. Tragedia rozgrywa się w ciągu zaledwie kilkudziesięciu godzin, a wydaje się tym straszniejsza, że punkt wyjścia jest nadzwyczaj beztroski. Pięcioro przyjaźniących się ze sobą studentów mieszka w tym samym akademiku; poza nauką czas spędzają głównie na zabawie i flirtowaniu. Najdalej, jak to możliwe, odsuwają od siebie wejście w dorosłość. Przypadek sprawia, że jeden z nich staje się świadkiem śmierci innej studentki, w efekcie czego wszyscy zostają wciągnięci w aferę o podłożu kryminalnym. Ich wzajemne relacje zostają poddane najcięższej próbie; każdy też staje przed dylematem moralnym. Od tego jak postąpią – w zgodzie bądź wbrew sumieniu – będzie zależeć cała ich przyszłość. Fabuła umieszczona została w czasach Związku Radzieckiego, lecz równie dobrze mogłaby to być, jak w filmach Jurija Bykowa ("Dureń", "Stróż"), współczesna Rosja. A w zasadzie każde miejsce na mapie, w którym od uczciwości i przejrzystości ważniejsze są układy i znajomości. Najbardziej jednak przeraża wizja tego, do czego zdolny jest człowiek, by chronić siebie przed odpowiedzialnością za własne uczynki.