Film w klimacie dobrze zbudowanego czarnego kryminału. Ale zarazem tak nietypowy.
Przywołana historia z przeszłości sprawia, że główni bohaterowie stają się dla nas dwuznaczni moralnie. Zaczynamy się zastanawiać. Obaj mają "swoje powody". Obu można usprawiedliwiać. Obu można potępić. "Czarny" charakter ma swoje racje. Okazuje jednak skrupuły i ostatecznie rodzaj skruchy. Niekiedy wręcz jawić się pozytywnie. "Dobry" posuwa się do najnikczemniejszych chwytów - z jakich powodów?, strachu, chęci ochrony bliskich czy tylko troski o siebie i swoją pozycję? (na ile to postawa podobna do tej z przeszłości?). Ich zachowanie i sposób ich postrzegania zmienia się w trakcie filmu wielokrotnie. Wśród tych męskich porachunków najwięcej zdrowego rozsądku wykazują kobiety, które mają w tej historii znaczną rolę do odegrania (bardzo dobre obie aktorki).
Zaskoczyło mnie kompletnie zakończenie. Nie doszło jednak do bezpośredniej konfrontacji. Jakby jakiś rodzaj wyższej sprawiedliwości (?) w sytuacji bez wyjścia. Czy sprawiedliwości? Dlaczego? Typowe czarne zakończenie (dead end) bijące w widza na koniec smutkiem. Czy tak powinno się to zakończyć??? Przyzwyczajeni do tego, że dobro triumfuje a zło zostaje ukazane tutaj mamy nie lada problem z określeniem kryteriów dobra i zła.
Od strony warsztatu filmowego - kolejna świetna rola Rayana! Pozostali aktorzy pierwszo- i drugoplanowi także znakomici (właściwie każdy z nich). Reżyseria może mało błyskotliwa. Za to podobały mi się zdjęcia w nastrojowym, mrocznym, pełnym napięcia klimacie. Zwłaszcza finałowa scena na dworcu. Warto natomiast zauważył całkiem niezłą muzykę Bronisława Kapera. (Swoją drogą szkoda, że ten utalentowany i uznany w Hollywood kompozytor jest tak mało pamiętany w Polsce.)