To Glenn powinna dostać oscara bo zagrała tam rewelacyjnie.Dziwi Mniw również brak nominacji w kategorii -najlepszy film.
Mam takie same odczucia. Tak się składa, że oglądałam wczoraj Żelazną Damę - jedynym atutem tamtego filmu była przegenialna rola Streep - po prostu mistrzostwo świata! Powiedzmy, że w porównaniu ze świetną rolą Glenn Close było ciut lepiej, ale obie role na bardzo wysokim poziomie. Za to tamten film - porażka! Dziwny scenariusz, więcej starej, schorowanej kobiety powtarzającej oklepane frazesy niż prawdziwej Żelaznej Damy - chciałam zobaczyć historię jej życia, a moje odczucia po filmie ograniczają się jedynie do tego, że okropnie jest być starym człowiekiem...
Wracając do Alberta Nobbs'a - dużo osób zarzuca, że po pierwsze za nudny (z czym absolutnie się nie zgadzam, dla mnie nie był przewidywalny, końcowe sceny zwłaszcza) i że niepotrzebnie poruszony został wątek homoseksualny - ja tylko nie wiem gdzie. Nie widziałam tu podtekstów seksualnych, raczej głęboko odczutą samotność i nagłe olśnienie i przywrócenie życiu sensu gdy główna bohaterka dowiedziała się, że ktoś z takim problemem jak ona znalazł sposób na samotność - że nie jest skazana na pustkę w swoim życiu. Marzenia o Helen odbierałam jako marzenia o kimś, kim bohaterka sama chciała być - w pewnym sensie utraciła gdzieś swą kobiecość, więc miała wielkie pragnienie uczynienia raju dla swojego ideału kobiecości - Helen.