Chyba chłopak, bo był tylko pogryziony, a nie postrzelony jak jej tatuś :P A dziecko pewnie ich wspólne. I tak dobrze że urodziło się bez łusek.
A film... Cóż dawno się tak wspaniale nie odmóżdżyłam :P

To na pewno był chłopak...chyba każdy by to zrozumiał. Nie pijcie taniego bimbru, bo zmienicie się w aligatora. Film niczym się nie broni, ba jest nawet gorszy od tego do czego przyzwyczaiło nas studio Asylum i reżyser Uwe Boll. Efekty są koszmarne i najgorsze jakie mogły się trafić, autorom nie chciało się nawet przygotować makiet, prawie wszystko (poza przemianami w aligatora) zrobione w tanich programach komputerowych. Fabuły brak. Ogółem cały film jest tak idiotyczny że aż szkoda słów i nie wiem co tutaj było śmiesznego, było żałośnie.

rzeczywiście masz racje że wszystko w tym filmie było sztuczne. Przynajmniej aktorzy mogli się wysilić a zachowywali się tak jakby robili komedie na youtube z przemianą aligatora ;_;

Ja miałam wrażenie, że cała ekipa filmowa nieźle się bawiła... Trudno na serio traktować film, gdzie facet gra na banjo w momentach grozy :P

A tak niewiele zabrakło, wystarczyło dodać komedie w gatunkach i było by świetnie, tymczasem aż "wali" po oczach Thriller! Cała ekipa widocznie miała ubaw bo sobie myślała coś w stylu: "A jacyś idoci będą to oglądać hehe". :D

Oj tam oj tam, jak dla mnie było epicko. Pomysł połączenia motywu Romeo i Julii z monster movie; scena, gdy koleś rzucił pieska na pożarcie aligatorowi, by zyskać czas na ucieczkę; końcowy pojedynek między seniorami zwaśnionych rodów; aligator z różowymi paznokciami; dizajn Aligatora Dundee (ta broda :3); wyprawa na moczary przy akompaniamencie banjo- majstersztyk. No i ten suspens, gdy nie wiadomo było, jakie zamiary ma aligator ciągnący nieprzytomną lasię. Ale wszystko blednie w porównaniu z kwestią szeryfa: "Skażony bimber zamienia ludzi w aligatory. Wiecie jak to brzmi?". Tyle autoironii... :D