Szkoda, że reżyser nie przeczytał książki i podjął się ekranizacji prymitywnego scenariusza nie mającego (niemal) nic wspólnego ze wspaniałą, mroczną apokalipsą Zelaznego. Książka jest w zamierzeniu autora odmianą post apokaliptycznej Odysei, a film? Miłośnikom Zelaznego zdecydowanie odradzam oglądanie, bo rozczarowanie będzie dla nich nieznośną traumą. Jeśli ktoś obejrzał film i nie zna książki, to proponuję jak najszybciej odrobić zaległości. Ocena - najwyżej 3 i tylko przez miłość do prozy.