Reklama głosi, że „Aleksander” to największy film Olivera Stonea. Według mnie jest on raczej najdłuższym i najnudniejszym jego filmem. W Hollywoodzie zapanowała ostatnio moda na wielkie historyczne epopeje. Nic wiec dziwnego, że co ważniejsze studia wypychają kolejne gnioty przekrzykując się przy tym ile to pieniędzy pochłonęła produkcja, jakie wspaniałe gwiazdy będą u nich występować i jakie genialne efekty specjalne będziemy mogli zobaczyć w ich filmie. „Aleksander” jest niestety kolejnym takim właśnie gniotem.
Nie zdziwiło mnie niepowodzenie „Troi” ani „Króla Artura” bo ich twórcy to specjaliści od rozbuchanych kiczowatych produkcji. Po Oliverze Stoneie spodziewałem się czegoś więcej.
Miałem nadzieje, że znany miedzy innymi z „wietnamskiej trylogii” reżyser jak nikt inny odda klimat wieloletniej tułaczki macedońskich wojowników i toczonych przez nich bitew. Klimat gdzie żołnierze śmierdzą i są brudni, ciąży im rynsztunek bojowy a głowę zaprzątają nie patetyczne pierdoły a myśl o łupach i mieszkankach podbitych krain, których wcale nie maja zamiaru traktować jak dam dworu.
Tymczasem Stone wtłacza do filmu okropne, potworne i tandetne amerykanizmy, a wiec: Miecz błyszczy, orzeł lata wysoko, sierść rączego Bucefała lśni w słońcu itp. itd. Tragedia. Bliżej tym filmem Stoneowi do „Zielonych beretów” Raya Kellogga niż do genialnego „Plutonu”.
Co by zostało z tego obrazu gdyby powycinać wszystkie dłużyzny i naiwne chwyty dla otłuszczonych amerykańskich nastolatków? Też niestety niewiele. Posłużę się takim przykładem: Aleksander po przejęciu władzy przez trzy lata walczył o kształt północnej granicy państwa, następnie wypowiedział wojnę Persji, podbił wiele fenickich miast i Egipt. Stoczył bitwy z Dariuszem III pod Granikiem i pod Issos. W filmie zaś arcyważną kampanie z początków panowania młodego wodza przedstawiono jako dwuminutowy skrót. Bla bla bla i już możemy podziwiać stoczoną 5 lat później słynna bitwę pod Gaugamelą. Reszta filmu to niekończąca się opowieść o wyprawie na kraniec świata.
Ponad dwu godzinny film wieje nudą i tandetą, Nici z mistycznego klimatu helleńskich wojowników i wielkich antycznych bitew. Nawet Vangelis skomponował mało ciekawa muzykę idealnie pasującą to monotonnej reszty.
Albo ośmioletnia kampania macedońskiego wodza to zbyt rozległy okres aby dało się go zawrzeć w kinowym obrazie albo Stone po prostu ztetryczał.
4/10
Stone napisal scenariusz na 5 godzinny materiał filmowy i wycięcie tych 2 godzin dużo go kosztowało. Piszesz, że Stone zrobił z tego gniota bo wprowadził orła, błyszczący miecz itp. Przepraszam bardzo, ale to jest wielki wódz, więc jaki miał mieć miecz?? Drewniany?? Co jest złego w tym, że orzeł lata wysoko??Nie rozumiem tego??A czemu sierśc Bucefała nie mialaby lśniec w słońcu?? Przecież to jest Alexander Wielki, więc nie będize jeździł na jakimś zaniedbanym koniu.... Ludzie!!Przestańce szukać na siłę, złych rzeczy w tym filmie. On poprostu jest genialny. Dla mnie to jeden z najlepszych filmów jakie widziałem: zaraz obok Star Wars, Lost In Translation i Garden State :]
Chłopcze... Twój poprzednik ma na myśli tandetną, nachalną symbolikę, która z pewnością niewiele ma wspólnego z męczarnią wieloletniej wyprawy. Co więcej oczekiwał prawdopodobnie, że reżyser skupi się na trudzie owego wyzwania, a nie popadnie w banalny monumentalizm czy nachalnie "lśniące grzywy" (podpowiedź: ostatnie wyrażenie odbierz jako metaforę).
Przyznam, że film ten obejrzę dopiero jutro, ale Twoja wypowiedź bardzo mnie zaciekawiła. Z reguły nie ukierunkowuje swoich opinii przed seansem. Niemniej jednak, Twoja opinia jest bardzo ciekawa, rzeczowa i niestety zwiastująca upadek tych, którzy jeszcze niedawno stanowili żywe legendy amaerykańskiego kina. Teraz z jeszcze większą ciekawością obejrzę film i mam nadzieję, że słodycz patosu nie spowoduje efektu zwrotnego :-)
Ten film nie jest dokumentalną relacją z wieloletniej wyprawy, tylko opowieścią o micie przepuszczoną przez świadomość narratora-Ptolemeusza, próbującego zrozumieć, kim był Aleksander-człowiek i kreującego Aleksandra-Herosa.
Zgadzam się w 100%. Historii do wykorzystania było mnóstwo. Wystarczy sobie przeczytać nawet taki link: http://68.40.181.69/index.htm. Można by jeszcze dodać „wizytę” Aleksandra w Jerozolimie przed wyruszeniem na ostateczną rozprawę z Dariuszem (jak to opisuje Flawiusz), spowodowaną tym, że Zydzi nie chcieli płacić daniny, którą wcześniej obiecali uiszczać Dariuszowi. Dochodzi do tego opisany przez Flawiusza motyw pokazania Aleksandrowi przez żydowskich kapłanów księgi Daniela z proroctwem opisującym greckiego króla pokonującego "króla Persji", które władca odniósł do siebie i "wielce się uradował" (jak pisze Flawiusz). Ciekawe czy to prawda, ale wątek jak na film interesujący. Ciekawie by było oglądać 7-miesięczne oblężenie Tyru na wyspie przy wykorzystaniu gruzów starego Tyru (dosyć ciekawe wydarzenie historyczne). Zamiast tego jest rozwleczone "wałęsanie się" Aleksandra po świecie. Kompletnie nie wykorzystao możliwości pokazania go jako świetnego stratego, zamiast tego jest postać narwańca. Roksana przedstawiona została jak jakaś "pasterka kóz". Świetnie zorganizowane imperium zrobiło się "samo" (podczas gdy jego władca zniknął nie wiedzieć gdzie uciekając przed „mamusią”). Jak dla mnie: porażka straszna. Przy takich możliwościach finansowych -- kicha. Do tego pisanie po angielsku na papirusie, mapki w stylu bizantyjskiej mozaiki z napisami chyba i po łacinie i po angielsku (muszę jeszcze raz spojrzeć, pamiętam tylko, że grecki to nie był :). Akcentu Olimpas nie będę komentował. Nie wiem, dla kogo to zrobili. Po prostu drażniący idiotyzm. Oprócz „Megas Aleksander” chyba żadne greckie słowo nie pada. Szkoda gadać. Żałuję tych 20 zł. Kompromitacja. I tak im się zwróci. Może już tylko o to chodzi?
Szczerze mówiac to nie zauważyłem, zebu na papirusach pisali po angielsku, tylko właśnie w innym języku....przynajmniej tak mi się teraz wydaje
Na moje były to litery łacińskie zrobione "w kwadrat" na wzór grekiego skryptu ciągłego (wielkie litery bez przerw między wyrazami). Ale sprawdzę jeszcze, jak sobie ściągnę. Zawsze mogło mi się przywidzieć, a w sumie długi ten moment nie był i samo zbliżenie to też było mgnienie oka. Nie ma jak zastopować a w kinie się nie dało :)
Zgadzam się z kolegą. Najgorsze jest, że film rozpoczyna i kończy nic nie wnosząca gadanina a la Pan Tadeusz. Do Europy powinni sprzedawać wersję mniej debilną. Dziwię się, że Hopkins zagrał taki żenującey epizod - pewnie potrzebował pieniędzy. ;)
Biorąc pod uwagę fakt, że jest to film hollywódzki... ;) to moim zdaniem w kategorii kiczowatych filmów hollywódzkich zasługuje na ocenę 7/10. Wg mnie jest dużo lepszy od "Troi", o "O królu Arturze" nie wspominając"... ;)
Ma też lepsze momenty, ale faktycznie amerykańska głupota wyzierająca co krok z tego filmu jest zatrważająca.
Szkoda, że nie pokusili się o nakręcenie czegoś w stylu "Pasji". Miałoby to jakiś sens historyczno-poznawczy, a tak to kolejna historyjka dla chrumkających popcorn niedorozwojów. ;)
Osobiście nie spodziewałem się, że akurat Stone zrobi b. dobry film, tylko dlatego, że zrobił kilka wspaniałych filmów. Petersen wyreżyserował najlepszy flim wojenny w historii kina, a jaka Troja mu wyszła... ;) Oczywiście zawsze można to skwitować stwierdzeniem, że winę za ostateczną postać filmu ponoszą producenci.
Gdybym miał ten film oglądać w kinie to ciężko by było. Na szczęście przed komputerem mogłem robić co 15 minut przerwę. Reasumując: film jest średni. Jeżeli w waszym kinie nie mają wygodnych foteli, w których mozna się zdrzemnąć, to nie polecam.
No, jak się robi przerwę co piętnaście minut -to film na pewno był średni. Zero wczucia w klimat. ;-(
Zgadzam się z Tobą, do tego zabiły mnie dwie rzeczy: "Przebyliśmy Tysiące Mil.." i "Niech Apollo idzie do diabła!" Film za takie pieniądze i takie coś puścić!!!
Rozumiem, że Stone chciał, ukazać problemy psychologiczne Alexandra, ale litości, przecież zdobywca świata nie może cały czas szlochać.
Poza tym Angelina Jolie - nie wiem zupełnie po co, nie dość że wypadła dość miernie to przez cały film wygląda tak samo.
Eh, ludki, a sprawdzie to jak dokładnie bylo ze śmiercią Aleksandra, bo coś mi w tym filmie się nie zgadza. Nie chce mi się teraz szperać po ksiązkach, a jestem świeżo po obejrzeniu, ale wydaje mi się ze on umarł od jakiejś tropikalnej choroby ( a może od wenerycznej nie pamiętam), cos tu w każdym razie nie gra, tak jak wiele rzeczy w tym filmie, pomijając to że Aleksander był homoseksualistą co tu jest ukazane przez jeden pocałunek z facetem przez cały jego żywot.... nio to na tyle....
Nic tylko pedalstwo i patetyzm. To pierwsze jeszcze bym zniósł, bo jest w kazdym amerykańskim filmie. Nie ma żadnych dowodów na to, że Aleksander był homo. Poza tym w filmie nie chodzi o "jeden pocałunek". Co chwilę "wzruszony" Aleksander obściskuje się ze swym "przyjacielem" Hefajstionem - Geyfajstionem" i czule mu szepcze do ucha, że go kocha, skazuje na śmierć "chłopców, z którymi spędzał intymne chwile" (po próbie otrucia), podnieca się na sam widok jakiegoś tam perskiego tancerza itp.
Jak na tak długi film i to w takiej tematyce stanowczo za mało tzw. "rąbanki". Za taką kasę mogli zrobic o wiele więcej.
Pomijam już sporo "niehistoryczności" : Bucefał bez plamki na czole, grecy o blondwłosach, czy nieruchoma falanga (!!!!), a poza tym Roksana była zdaje się córka Dariusza, a nie jakiegoś wiejskiego pastucha z gór.
Bucefał bez plamki na czole to rzeczywiście straszliwa wpadka, Grecy- miewali owszem jasne włosy, wszystko zależy od tego z jakiego regionu pochodzili a Roksana była córką sogdiańskiego lub baktryjskiego nobila- w zależności od źródeł, a nie córką króla Persji ( tych było kilka a najstarsza miała na imię Statire). Owszem, nie istnieją żadne zdjęcia Aleksandra przyłapanego na gorącym uczynku z Hefajstionem w pościeli, ale on sam nie został wyssany z palca, bo pojawia się w ogromnej ilości źródeł jak oddany towarzysz Aleksandra z którym łączyła go intymna więź. Poza tym w tamtych czasach a przede wszystkim a kręgu kultury greckiej, intymne związki pomiędzy mężczyznami nie były niczym dziwnym- a wręcz przeciwnie stanowiły stały elemnent krajobrazu i uważano je za wyższe i doskonalsze od więzi łaczącej kobietę i mężczyznę.
Przypomniały mi się ekstatyczne zachwyty Stone'a, który zatrudnił jakiegoś eksperta i dzięki jego wnikliwej znajomości epoki podczas triumfu w Babilonie na Aleksandra nie sypią się żółte róże- bo takowe miały wówczas rosnąć wyłącznie w Chinach.
Ten film zgubiły nie duperele w rodzaju plamki na czole Bucefała, tylko fakt że ludzie którzy nigdy nie czytali na temat Aleksandra po wyjściu z kina długo będą się zastanawiać dlaczego właściwie ten człowiek nosił przydomek " Wielki". Trudno jest wpatrywać się z fascynacją w faceta który wlecze na koniec świata coraz bardziej umordowanych żołnierzy a kiedy ci przejawiają protest, zaczyna płakać, krzyczeć i tupać nóżkami. Trudno tez uwierzyć że ktokolwiek poszedłby na koniec świata za tym pozbawionym ikry płaksiwym chłopcem. W jego oczach nie ma błysku geniuszu, nie ma charyzmatycznego, niezwykłego mężczyzny który aż wrze od pasji, namiętności i żądzy władzy lub przygód. Jest tylko mazgajowaty chłopiec.
No nie wiem... Ja bym poszedł za mazgajowatym człowiekiem o WIELKICH marzeniach, a nie zbyt pewnym siebie i antypatycznym bogiem. Ale, jak już pisałem gdzie indziej, ja inny jestem.
Nie wiadomo, jak mu się zmarło. Zresztą widać to w scenie, w której Hopkins mówi o chorobie i ogólnym wyczerpaniu, żeby "zasłonić"potomnym spisek.
Ok każdy ma swoje zdanie nie lubię jednak jak ktoś sobie zaprzecza najpierw chcesz widzieć :
Klimat gdzie żołnierze śmierdzą i są brudni, ciąży im rynsztunek bojowy a głowę zaprzątają nie patetyczne pierdoły a myśl o łupach i mieszkankach podbitych krain, których wcale nie maja zamiaru traktować jak dam dworu
a potem widzisz rozczarowanie ponieważ :
Nici z mistycznego klimatu helleńskich wojowników i wielkich antycznych bitew
To w koncu chcesz widzieć mistycznych wojowników czy śmierdzących i brudnych żołnierzy nie wiem jak ty ale ja tego nie umiem pogodzić dla mnie nie ma nic pięknego w brudzie i smrodzie pozdro