... i tak zostanie spie....y za pomocą Polskiego dubbingu
Fight Club można oglądać i czytać, ja nie miałem z tym problemu. Za trzecim razem to już nawet nie trzeba czytać, bo człowiek wie co mówią.
Dubbing to niedopuszczalne kaleczenie oryginału i nie zmieni tego żaden najlepszy aktor. Mimo, że kilka bajek wyszło całkiem nieźle, to i tak wolałbym je obejrzeć z lektorem, w dzieciństwie pomogło mi to "podłapać" sporo słówek po angielsku.
Calowicie sie zgadzam! Moze po polsku kogos nie razi ale jak zobaczylm pierwszy raz gadajacego po niemiecku Bruce Lee
to spadlem z fotela!
Ja kiedyś na satelicie trafiłem na Janosika z niemieckim dubbingiem i mało nie dostałem zawału jak w pewnym momencie zbójnicy wyskoczyli z krzaków rycząc HANDE HOCH!!!
Ja tam oglądałam go dziś z napisami. Nikt nikogo nie zmusza do oglądania filmu z dubbingiem ;)
slabo Wykonany film bez pomysłu i polotu poprostu kicha kino dla mało wymagającego widza
Yhyyy :) Ulżyło ci, Yntylygyncie? PS. Pisze się "po prostu". Ktoś, kto nie potrafi pisać poprawnie w ojczystym języku, nie jest dla mnie równorzędnym partnerem do dyskusji :)
Kobieto ulżyło ci? mam prawo swobodnie wypowiadać się na różne tematy w internecie tym bardziej że nikogo tym nie obrażam. Jeśli jednak przepraszam cie:)
Tą wypowiedzią ukazałaś ,że twoja inteligencja przestała się rozwijać na poziomie przedszkola :)
Już nawet nie chodzi o sam dubbing ale o jego jakość. Zły dubbing obniża wartość filmu. Tak jak w Thorze na przykład. W oryginale było poważnie, tam gdzie powinno być poważnie, w polskiej zdubingowanej wersji tam gdzie gdzie powinno być poważnie, było żenująco (sławne "zatkao kakao").
Problem w tym, że w oryginale dorośli aktorzy posługują się dorosłym językiem, używają slangu jasne, są momenty zabawne ale nikt nie mówi tak jakby miał 12 lat na karku, co możemy zaobserwować w polskim dubingu filmów marvela chociażby. I ten język jest właśnie najgorszy, bo sceny, które są w oryginale dramatyczne, w polskim przekładzie są komiczne; tam gdzie powinno być napięcie, człowiek musi bić się w czoło słysząc te przedpotopowe teksty z końcówki lat 90' z gimnazjum, bo kolejna kwestia to taka, że który dzieciak dzisiaj tak mówi? Nawet dzieci z gimnazjum, z podstawówki już nie używają niektórych zwrotów, jakie można usłyszeć w dubbingu jeszcze.
I tu pojawia się pytanie? Kto ten dubbing przygotowuje? Jakiś oderwany od rzeczywistości scenarzysta, który o języku polskim wie tyle ile zobaczył w serialach młodzieżowych sprzed wojny? No przecież słownictwo czasami przechodzi ludzkie pojęcie, tak jakby ktoś po pół litra zabierał się do pracy.
Tylko trzeba oddać tutaj też sprawiedliwość świetnie zdubingowanym filmom, do którch zaliczyć można np. Shreka. Czyli jednak można coś dobrze zrobić.
Właśnie wróciłem z kina i czytając twój post....zacząłem się zastanawiać czy byłem na dubbingu czy napisach. Bilet pokazuje, że na dubbingu a to oznacza, że jest dobry bo całkowicie nieinwazyjny.
A nie lepiej po prostu nauczyć się tego angielskiego? W dzisiejszych czasach to trochę wstyd nie umieć...
Po obejrzeniu wersji oryginalnej i spolszczonej nasuwa mi się, że o ile polscy aktorzy głosowi spisali się całkiem przyzwoicie, to do tłumaczenia może się trochę przyczepić. W co najmniej dwóch miejscach zmieniono czasy, tak że zmieniały sens wypowiedzi postaci, przez co sceny stawały się mniej zrozumiałe. Sporadycznie dziwi dobór słownictwa. Wydaje się jakby tłumaczenie było wykonane przez jedną osobę i od razu przekazane do odegrania, bez zewnętrznej weryfikacji spójności tekstu. Niemniej polska wersja ma swój urok, a tłumaczenia pewnego niecenzuralnego zwrotu z oryginału chyba nie można było zrobić lepiej ;)