Punkty dałem głównie za niskobudżetowość: przypuszczam, że więcej wydano na reklamę niż na produkcję, a większość kosztów tej ostatniej zapewne stanowiło wynagrodzenie Sutherlanda za jego kilku(nasto?)minutowy występ w piżamie.
Film trzyma nie tyle w napięciu, co w nadziei, że w końcu coś mocnego się wydarzy – raczej płonnej.
A teraz jeszcze czytam, że to "zrzyna" z jakiegoś "koreańczyka", w dodatku ponoć miernego... Tak że obniżam z 6 na 5.