Dzięki temu film trzymał w napięciu, które mimo wyluzowanej atmosfery ciągłych imprez, wciąż narasta. Nieprzewidywalność wydarzeń rośnie proporcjonalnie do ilości wypalonej trawy. Pod warstwą zabawy coraz widoczniejsza staje się tragiczna sytuacja zakładnika, u którego uwidacznia się tzw. syndrom sztokholmski czyli solidarność z porywaczami. Ufność chłopca osiąga tutaj granice absurdu, który zresztą jest w filmie wszechobecny i doskonale oddaje life-style młodych i bogatych amerykańskich nastolatków.
Zwlekałem z obejrzeniem filmu, chciałem wcześniej coś o nim poczytać, ale jak zwykle okazało się, że im mniej wiem tym lepiej się ogląda. Polecam.