...w kontekście jego przesłania.
Założenie jest bowiem takie, że oto do "starej, dobrej" Anglii napływa zgnilizna moralna w postaci kultury amerykańskiej. Eleganccy, dżentelmeńscy, honorowi brytyjscy gangsterzy muszą współpracować z agresywnymi, chamskimi, pozbawionymi zasad amerykańskimi gangusami, uosabianymi przez Viggo Mortensena (późniejszy Aragorn). Ten kusi młodych, gniewnych i biednych (post-Thatcherowskie lata 90te) młodzieńców bez perspektyw wizją wyrwania się z biedy i szybkim zarobkiem. Ceną jest bezwzględność i skuteczność, co oznacza brak zasad i eskalację przemocy.
Dlaczego napisałem, że zabawnie się na to patrzy? No cóż, wystarczy spojrzeć na współczesną Wielka Brytanię, by przekonać się, że to jednak nie amerykańskie chamy z hamburgerem w mordzie dokonali udanej, niszczycielskiej inwazji na Wyspy, a raczej kultura pochodząca z kierunku wręcz przeciwnego, dla niepoznaki nazywana "pokojową".