Lubię filmy takie jak ten, lubię kino kopane, zarówno to USA, jak i HK. Ale niestety ta produkcja zawiodła mnie trochę..., bo o ile dwa pierwsze "Bez odwrotu" są dobre, mimo, że oklepane i ironiczne to ten film już kuleje. Zrealizowany w prosty sposób, niektóre walki są dobre (np. ta na końcu, czy ta na dyskotece), ale niektóre znowu niemal jak amatorskie. Główny bohater to postać irytująca, która czasem zaprzecza sobie - przed wejściem do świątyni oznajmia, że będzie ciężko ćwiczył, spoważnieje itd. A potem robi stale bunty i inne jaja, na miejscu mnichów bym wywalił takiego kogoś. W ogóle akcja w klasztorze jest odrealniona. Widziałem wiele filmów o tej tematyce, z resztą ogólnie wiadomo, że tam panował rygor i dyscyplina, a tutaj adepci robią co chcą, mogą bezkarnie dokuczać mistrzom, obraża ich itd. Dodatkowo pokazano bardzo mało sekwencji ćwiczeń jak na takie filmy przystało. Na początku jest turniej, ale właściwie jest jedna walka...Na końcu też turniej i spodziewałem się wielu ciekawych walk, a była tylko jedna i oszczędna. No, ale niezła dość. Ale klimat jest solidny, tego odmówić nie można.