(...) Akcja filmu osadzona została wkrótce po wydarzeniach przedstawionych w pierwszej „Obecności”, ale – poza Warrenami – nie przywrócono tu znanych i lubianych postaci. Eda i Lorraine też nie uświadczymy na ekranie za dużo, ich rola ma wyraźnie mniejsze znaczenie niż w innych odsłonach serii, a Farmiga i Wilson ewidentnie wpadli tylko na plan, nie spędzając na nim wiele czasu. Najwięcej do zagrania mają w nowej „Annabelle” aktorzy urodzeni po roku 1995, z trzynastoletnią Mckenną Grace na czele. Film wpisuje się w trend horrorów młodzieżowych à la „It” czy „Stranger Things” oraz horrorów-produktów, które nade wszystko mają dobrze sprzedać się wśród nastolatków/młodych dorosłych. Nie jest to jeden z art-house’owych straszaków o wyrafinowanej formie i nader metaforycznym znaczeniu. Imponuje wizja artystyczna jednej tylko sceny: tej z kolorowymi przebłyskami przewróconej lampki nocnej i ewoluującym cieniem demona, tańczącym na ścianie. Poza tym trzecia „Annabelle” wydaje się raczej pozbawiona osobowości, ma być robotą rzemieślnika, nie artysty.
Pełna recenzja - #HisNameIsDeath
"Akcja filmu osadzona została wkrótce po wydarzeniach przedstawionych w pierwszej „Obecności”
Z tego co czytam(jeszcze nie oglądałem), to wydarzenia mają miejsce w roku 1968, czyli trzy lata przed tymi z Obecności.
https://www.imdb.com/title/tt8350360/goofs/?tab=gf&ref_=tt_trv_gf
Ok, dzięki za info:-) Dziś się wybieram na seans, więc będę miał okazję się przekonać na własne oczy. Pozdrawiam!
O ile dobrze zapamiętałem to przenosi się zaledwie o rok. Z jednej strony czytam teraz na Wiki, że niby o cztery lata, z drugiej sądząc po Mckennie Grace nie mogło minąć aż tyle, bo nic się nie zmieniła po w stosunku do przed przeskokiem. Poza fryzurą.
Faktycznie, przeskok był o rok. Co mogę napisać? Generalnie nie podobał mi się. To już Zakonnica była lepsza, nie mówiąc o Annabelle Creation czy Obecnościach. Aktorstwo oprócz Very i Patricka okropne! Ich córka grała jak jakiś robot. Te dwie dziewczyny niewiele lepiej. A ten cały Bob(wyposażony Bob he he...) to masakra jakaś! Po co on tam w ogóle był? Muzyka Josepha Bishary jak w Obecnościach była genialna, tak tutaj momentami mnie mocno irytowała. Dłużyzny, nuda, schematyczność, przewidywalność...naprawdę nie polecam. Mogę dać od siebie maksymalnie 4 z dużym minusem, choć równie dobrze mógłbym wystawić 3. Nie wiem doprawdy, jak można temu czemuś dać 10(a widzę, że są tu takie osoby). Cóż, czekam teraz na TO 2 i Doktor Sen(zwiastun mega!!!).
Ano nędza. Mogli zrobić z tego jakieś Home Alone vs Evil Dead to mogłoby coś ciekawego z tego wyjść. Tyle, że chyba za poważnie tę serię traktują, żeby się tak bawić. W końcu film oparty na faktach! :)