A mnie się nawet podobał, temat *dumy i honoru amerykanskiego* odstawiam na bok. Co mnie ujęło? Prosty w odbiorze, o marzeniach, zarówno tak jak chwile ciezkie przeplataly sie rowniez momenty smieszne, odbiegajacy od codziennosci, lubie takie filmy. Poza tym przypomnial mi troche Antwone'a Fosher'a, choc to zupelnie inna bajka:)