Film stanowi pełne humoru wielointerpretacyjne dzieło. Reżyser kpiąc z trendów składających się na współczesny gatunek horroru, umiejętnie opowiada, że prawdziwy strach kryje się w ludzkich umysłąch nie zaś w zewnętrznej formie czy to tworzonej za pomocą nastrajających fotografii czy też poprzez środowisko w którym przyszło nam funkcjonować a którego obraz zależy od naszej subiektywnej oceny.
Film można odebrać jako krytykę feminizmu zapędzającego się w kozi róg, bo aby udowodnić tezę, że mężczyzna jest złem, zaprzecza pierwotnej argumentacji o niewinności kobiet tym samym zdobywając odwagę dla agresywnego przeciwstawienia się samczej dominacji.
Film może być również studium prób autoterapii poprzez próbę niwelacji traum wyniesionych z okresu dzieciństwa związanych z aspektem matki jako istoty nakładającej destabilizacyjne piętno w strukturze kształtującej się męskiej psychiki.
Film można również rozpatrywać na płaszyźnie filozoficznej zastanawiając się za pomocą najnowszego obrazu Von Triera o relacjach pomiędzy człowiekiem a naturą, która nie jest - jak sugeruje krytyka - królestwem chaosu, ale lustrzanym odbiciem umysłu ludzkiego co w konsekwencji sprawia, że padające w filmie stwierdzenie "natura jest kościołem szatana" odnosi się do środowiska życiowego, ale do ludzkiej zdolności interpretacji i nadawania znaczenia zjawiskom. Innymi słowy wszelki ból, żal i strach jest na samym czubku piramidy, której zwieńczenie stanowi ludzkie "ja", ego depczące pradawny eden symbolizujący ustabilizowany ład życiowy.
zgadzam się w stu procentach. poza tym wszystkim film jest bardzo trudny, stąd wiele żałosnych opinii na forum - bo to nie jest film dla wszystkich.