Przerost formy nad treścią. Wyglądało to tak, jakby przemądrzały Duńczyk chciał stworzyć bardzo mądry i ambitny film, ale raczej mu się nie udało. Rozumiem ogólny sens ale co dokładnie miały znaczyć: jeleń, lisia jama, przechodzenie przez mostek. I po co wtrącanie historii o mordowaniu kobiet (chyba podejrzanych o bycie czarownicami?) w XVI w. skoro tym tytułowym antychrystem podobno miała być natura? Rozumiem że przez naturę należy rozumieć też złą naturę człowieka, ale i tak jak dla mnie cały film jest niepotrzebnie rozbuchany z tymi wszystkimi podtekstami. Lubię trudne filmy, ale ten był dla mnie niezrozumiały i po prostu mnie nudził. Na plus jedynie świetna gra aktorska (choć Dafoe raczej nie pasuje do roli opiekuńczego męża-terapeuty) i to że jednak do pewnego momentu film intryguje.