masz racje - prolog i epilog wbijaja w fotel, kapitalne zdjecia + muzyka (bodajze sonata Haendla) daja niesamowity efekt. generalnie trudno mi ocenic ten film, aktorsko jest mistrzowski, ale jak dla mnie "wątek chujowy" i natłok seksualnej perwersji troche psuje efekt i spojnosc calosci.

dlaczego ten niby natlok seksualnej perwersji psuje wg ciebie spojnosc calosci?
dla mnie po pierwsze nie ma tam zadnego natloku, zadnej zbednej sceny.
po drugie ta seksualna niby perwersja jest dla tematu niezwykle istotna. w sumie to jest jego czescia wiec jak moze psuc spojnosc?

mam na mysli np scene wycinania lechtaczki, uwazam ze film spokojnie moglby sobie bez niej poradzic. a perwersje mozna przedstawic w nieco bardziej subtelny sposob, niekoniecznie trzeba pokazywac kutasa na ekranie. co nie zmienia faktu, ze film uwazam za wyjatkowy.

penis jest perwersyjny?:)
a tak serio, to rozumiem, ze tobie przeszkadza pokazanie wycinania lechtaczki, a nie sam fakt jej wyciecia, tak?

tak, mam na mysli samo pokazanie tej sceny, a niej jej obecnosc. sam penis nie jest wg mnie potrzebny jako srodek artystyczny. przez tych klika ujec wszedzie pojawiaja sie glosy, ze "antychryst" to jakies softporno, ze "chujowy", a caly artyzm tego filmu jest niezauwazany. na szczescie (moim zdaniem) film broni sie sam. a nasuwa mi sie tu skojarzenie chocby z takimi filmami jak "9 piosenek" czy "marzyciele" - oba filmy wg dnie tragicznie denne pretendowaly do miana wielce ambitnego kina, poprzerz seks jako glowny srodek wyrazu.