Przy okazji premiery tego filmu i burzy wokół niego chciałbym zwrócić uwagę na kilka nurtujących mnie rzeczy związanych z komentowaniem filmów i dyskusjami na ich temat. Proszę nie brać sobie tego co tu napiszę zbyt osobiście, a jedynie wziąć sobie to pod rozwagę i wyciągnąć pewne wnioski. Za ewentualny chaos mojej wypowiedzi z góry przperaszam.
Zatem po pierwsze: wydaje mi się, że niektórzy tu przejawiają pewne oznaki jakichś kompleksów lub stanów podchodzących pod paranoje (oczywiście przesadzam, ale...). O co mi chodzi? A o teksty w stylu: "umieścili tu te obrzydliwe, okrutne sceny tylko po to by mnie zwabić do kina i zedrzeć ze mnie kasę". Tego typu wypowiedzi pojawiają się dość często, a szczególną uwagę zwracam na nieco mnie bawiącą frazę: "zedrzeć ze mnie kasę". Po pierwsze: sami przyznajecie, że daliście się na to nabrać, a po drugie, i co znacznie istotniejsze, wielu z Was wydaje się ignorować fakt istnienia dosyć istotnego, jak mi się wydaje, elementu dzieła, jakim jest artysta. I tu przerwę tę myśl, by kontynuować ją przy okazji drugiego, najbardziej mnie irytującego problemu. Mianowicie wytykania reżyserowi scen "niepotrzebnych", "niczego nie wnoszących" i "nie mających wpływu na fabułę". Ci co widzieli "Antychrysta" i poczytali trochę tematów na tym forum dobrze wiedzą o jakie sceny chodzi. Taki zarzut można postawić co najwyżej filmowi stricte komercyjnemu, w którym rola reżysera i scenarzysty jest zupełnie podrzędna, a i tu byłbym bardzo ostrożny. Natomiast zarzut taki jest na pewno niewłaściwy w stosunku do filmów takich jak "Antychryst", tzn. dzieł, w których nadrzędną rolę pełni autor. W takich wypadkach film jest formą ekspresji artysty i nie nam oceniać co w nim jest potrzebne, a co nie. Możemy oczywiście tego języka i świata artsty lub jego elementów nie rozumieć, może on do nas nie przemawiać, może nam się nie podobać, ale nie możemy go poprawiać i twierdzić, że coś jest w nim niepotrzebne. Widocznie jest, skoro artysta umieścił to "coś" (scenę, motyw, dialog, cokolwiek) w swoim dziele, bo to właśnie jego dzieło. Co więcej, ów artysta wcale nie musi, a może nawet nie powinien, usprawiedliwiać się, wyjaśniać o co mu chodziło i po co daną rzecz zrobił.
Dalej, by dopełnić powyższe wątki wspomnę jeszcze o rzekomej komercyjności tego filmu. Jak dla mnie, to cała jego komercyjność kończy się na marketingu: promocji, reklamach itd.; sam film jest przecież arcy-niekomercyjny, o czym mogą świadczyć rozczarowane głosy. Chyba, że by wziąć pod uwagę znane nazwiska, ale już bez przesady.
To na tyle narzekania i wyjaśniania; pora na moje dwa grosze do interpretacji filmu. Chciałbym zwrócić uwagę na motyw z wycinaniem łechtaczki i kastracją mężczyzny. Już podczas samego oglądania filmu pomyślałem, że może bohaterka chce w ten sposób symbolicznie zlikwidować różnice będące przyczyną odwiecznej walki płci, wprowadzić między nimi coś na kształt bezpłciowości: nie tylko tej dosłownej, fizycznej, ale takiej, która stanowiłaby podstawę do równości między kobietą i mężczyzną. Jej zachwianie jest przecież punktem wyjścia dla całego filmu.
Na koniec, ponieważ nie chce mi się dopisywać do wszystkich tematów, chciałbym w tym miejscu przybić piątkę gnijacej, dzust_2, endriu3, xxxkitty i kilku innym użytkownikom, jako że mogę podpisać się prawie pod wszystkim co napisali i argumentują chyba najsensowniej.
Pozdrawiam :)