Po pierwsze: nie ulega wątpliwości, że za zdjęcia i grę aktorską (zdecydowanie rolę żeńską ) należą się oklaski. Ale ... na tym według mnie się kończy.
Oglądając film miałam wrażenie, że oglądam klasykę kina klasy B. Dużo pornografii, banalna wręcz treść plus dużo, dużo krwi i okrucieństwa. Po prostu: wszystko to, co przyciąga widza.
Po zakończeniu seansu zastanawiałam się intensywnie: skąd ten zachwyt wśród krytyków? Czy możliwe jest, że oni (Ci krytycy) widzą i rozumieją znacznie więcej niż ja? Czy zatem film był przeznaczony dla mnie (przeciętnego widza) czy dla krytyków? Hmmm ... Być może oklaski należą się całej akcji marketingowej, która wypromowała ten film jako tajemnicze arcydzieło "kina depresyjnego". Nie wiem. Oceńcie sami.
przedmiotem oceny nie powinien być sam film, ile "maliny" w jaki wpuścił nas (a w szczegolnosci mędrców z Cannes)...
Diagnoza /triera jest prosta "kino to kicz, w ktore juz nikt nie wierzy...postac Defoe to walsnie owy krytyk..medrca z ktorego wszyscy sie smieja (trier obsmiewa psychoanalize)...
Też jestem rozczarowana. Początek jeszcze w miarę- wczułam sie już w powolną, smutną akcję, ale od połowy filmu- masakra. Nie wiem co ten film miał pokazać. Dla mnie bardziej to film erotyczny niż horror. Publiczność od połowy filmu się śmiała, ponieważ te niektóre sceny, chociaż przepełnione wulgaryzmem, były tak głupie, że aż śmieszne. A ten gadający wilk w pewnym momencie- śmiech na sali.
Mi się film nie podobał- nie tego oczekiwałam po opisie.