Moim skromnym zdaniem pomysł żywej, tajemniczej, budzącej lęk przyrody zaprezentowanej w "Antychryście" został zaczerpnięty z filmu "Stalker" Andrieja Tarkowskiego. W obu filmach wiatr jest "oddechem szatana" (rozumianym przeze mnie jako objaw tajemniczej, potężnej i niebezpiecznej siły), w obu też (ale głowy nie dam) złudzenie ruchu lasu osiągnięto w pewnym momencie za pomocą soczewek (powiększenie niewielkiego fragmentu). Eden, pomimo podobieństw, nie jest na szczęście kalką zony, pełni inną funkcję.
Kolejnym filmem, który przyszedł mi na myśl po obejrzeniu dedykacji jest "Solaris". W filmie tym "żona" głównego bohatera (psychologa) za wszelką cenę próbuje przy nim być. Wiedząc, że Kris chce się jej pozbyć próbuje się zabić.
Ciekawe nawiązania. Widziałam tylko Zwierciadło i Stalkera Tarkowskiego, więc o Solaris nie mogę się wypowiadać. Zimne, eleganckie kadry wstępu i marzeń czy koszmarów niezwykle mi się podobały, końcówka dla mnie lekko zbladła (a dodatkowo nie lubię, choć rozumiem - być może na swój sposób - zamierzenie filmowania rzeczywistości w stylu Idiotów). Ale dedykacja von Triera dla Tarkowskiego mnie zaskoczyła, w ten sposób można szukać powiązań, odczytać to jako jakiś rodzaj hołdu czy polemiki. Czy von Trier potrzebuje grzać się w blasku Tarkowskiego? (choć śmiesznie to brzmi) :) Ja osobiście odbieram ich filmy zupełnie różnie, w sumie na zasadzie kontrastu - u jednego jest siła u drugiego słabość - ale to co ich łączy, w mojej opinii, to szczerość na ekranie.
Jestem świeżo po filmie tak na marginesie wspomnę. Po wyświetleniu dedykacji na ekranie pomyślałam o Zwierciadle (opowieść o matce, autobiografia? niektóre motywy filmowe) - tylko było to wg mnie ze szkodą, niedużą, dla filmu von Triera.
aha i pewne podobieństwa można wskazać do Godziny wilka Bergmana - z tym że odwrócone są role małżeńskie w szaleństwie
Ameryki nie odkryłeś skoro film zakończono dedykacją dla Tarkowskiego. Bez tej dedykacji można by dojść do podobnych wniosków (przede wszystkim Zwierciadło, Stalker). Ciekawa i twórcza dedykacja. Von Trier zrobił to, czego nie uświadczymy u Tarkowskiego, dodał coś od siebie, a mianowicie: jeżeli tego drugiego można nazwać reżyserem metafizycznym, który przy pomocy maszynerii filmowej mówi o "zmęczeniu duszy ludzkiej", to Lars von Trier dodaje więcej metaFIZYKI - naturalizm, brutalność, bezkompromisowość mieszają się z pięknymi zdjęciami i ścieżką dźwiękową. Stąd ten rozdźwięk w zachwytach z jednej strony, a odrzuceniem tego filmu przez innych. Czy można osiągnąć coś pięknego ukazując brzydotę? rozkład? chaos? Wydaje mi się, że von Trier wpisał się idealnie w nasze czasy.
Jak zobaczyłam na końcu dedykację dla Tarkowskiego, pomyślałam sobie "oho, Jędrek pewnie się teraz turla w grobie ze śmiechu". Oj, pokpił się von Trier tym całym - pożal się, Boże - "Antychrystem". Kpina byłaby nieco mniejsza, gdyby nie mieszał do tego Tarkowskiego. A tak... Ech, szkoda gadać.
a ja mysle, ze to trier sie moze ze smiechu poturlac, widzac jakie oburzenie ta dedykacja wywoluje;)
Może masz rację, bo wobec tego gniota, który popełnił, to tylko pusty śmiech mu pozostał.