... ten film póki co, jest jednym z trzech filmów, po których obejrzeniu musiałem spędzic dużo czasu na przetrawienie i zrozumienie. Po obejrzeniu czułem się jakby ktoś przed chwilą zgwałcił wnętrze mojej czaszki sztychem od łopaty. Nie chcę się tutaj rozpisywac, więc powiem krótko: Lars, ty su*insynu!
Za to i za przesłanie głęboko osadzone w twórczości myślicieli wczesnego średniowiecza - 8.
Średniowieczne są zwoje mózgowe przez które przepusciwszy filmy Larsa odkryłeś jego mizoginizm Sherlocku. Nie uwłaczając.
Całkiem możliwe. Trudno jest mi stwierdzic jakimi zwojami posługiwałem się w 2009 roku, kiedy oglądałem ten film ;)
Możliwe, że właśnie przygotowywałem się do egzaminu ze średniowiecza...
Jakby na to nie patrzec - interpretacja zależy także od tego, czym jesteśmy nasączeni w danym momencie.
Chciałbym, żebyś zauważył, że dałem 8 za "to i za przesłanie głęboko osadzone w twórczości myślicieli wczesnego średniowiecza". Chyba to ode mnie zależy za co cenię sobie film? Jak mniemam nie musiałem nic pisac o gynofobii, skoro nie było to kryterium do mojej oceny?
O mizoginizmie Triera chyba nie trzeba było poza tym pisac, bo jest w tym filmie widoczny na pierwszy rzut oka i nikomu nie trzeba tego odkrywac. Co do motywów zaczerpniętych ze średniowiecza to jest ich w cholerę dużo - szczególnie patrystyki. Nie dostrzegam tu wyłącznie gynofobii Triera, ale przede wszystkim szokującej interpretacji nauk kościoła i tego irracjonalnego strachu przed kobietami (a co za tym idzie - człowieczą naturą) osadzonego głęboko w kulturze chrześcijańskiej (powstałej na gruzach podobnie myślących cywilizacji - rzymskiej, a przede wszystkim greckiej) ;)
Zatem zgodzę się z Tobą, że nie uwłaczyłeś.
Czy może mam dalej bronic Triera (którego nienawidzę, a Ty bardzo lubisz) przed Twoją płytką interpretacją, jakoby film był zamknięty wyłącznie w sferze mizoginizmu reżysera?? Hm?
Jeśli zamierzasz odpisac, że się mylę, bo wcale tak nie jest i oceniam zbyt pochopnie Twoją powierzchowną uwagę, a tak naprawdę masz o wiele więcej do przekazania ze swojej interpretacji to zauważ, że zrobiłeś podobnie z moją myślą. Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi i dobrze pojmiesz moje zagranie z "obroną" Triera. Chamstwa w sieci nie brakuje, a zwłaszcza impulsywnych odpowiedzi w klimacie sarkazmu. Pokładam nadzieję w Twoje zwoje mózgowe Watsonie :)
Zauważ, że gdybym chciał napisac o mizoginizmie to bym to zrobił. Z tego co widzę, napisałem o przesłaniu osadzonym na patrystyce... Czy tak trudno zrozumiec, że opisując dajmy na to "naczelnego" napisałem, że "ma kończyny", a nie uwzględniłem w opisie, że "chodzi wyprostowany". Metonimia, synekdocha - co raz mniej ludzi to czai...
Pozdrawiam Cię nie333 i życzę większej powściągliwości przy "nieuwłączaniu" ludziom, a także bardziej zachowawczych osądów na temat postów filmwebowiczów.
Uczmy się kochac kulturę, tak szybko odchodzi...
Po pierwsze to jestem pełna podziwu dla Twojej kultury osobistej , której mi wczoraj popołudniową porą zabrakło. I chylę czoła, że nie dałeś się sprowokować moją przepełnioną emocjami wypowiedzią. Piszę to bez kszty sarkazmu, uwierz- jestem zdolna do samokrytycyzmu.
Mimo wszystko nadal się z Tobą nie zgadzam. Nie widzę mizoginizmu ani na pierwszy ani na drugi ani na trzeci rzut oka. Widzę natomiast głęboką krytykę Kościoła Katolickiego-a ściślej mężczyzn jako jego założycieli i czynnych budowniczych. Zareagowałam emocjonalnie, bo nie mogę uwierzyć, że nazywa się mizoginem gościa którego prawie każdy film sprowadzał się do gloryfikowania kobiecej natury. Czemu fakt, że osadza kobiety w sytuacjach ciężkich (spłycając przy tym mężczyzn do granic możliwości) miałby świadczyć o jego nienawiści wobec nich. Kierując się tą logiką możnaby uznać np. "Pianista" jest filmem z wyraźnym antysemickim wydźwiękiem. Naprawdę myślisz, że człowiek zajmujący się oprócz reżyserii jako takiej, tworzeniem pornografii przeznaczonej dla kobiet, mógłby być gynofobem czy mizoginem i (o zgrozo! ) przyklaskiwać krwawemu rodowodowi Kościoła Katolickiego?
Również Cię pozdrawiam i życzę trzymania dotychczasowego poziomu(bo wysoki) ale i choćby minuty refleksji nad tym czy aby nie mam racji.