Antychryst

Antichrist
2009
5,7 64 tys. ocen
5,7 10 1 63784
6,5 35 krytyków
Antychryst
powrót do forum filmu Antychryst

Wbrew wszelkim zapowiedziom z mojej strony, po rozczarowującej Melancholii sięgnąłem po kolejny film Larsa von Triera. Od razu przyznam, że Antychryst podobał mi się bardziej. Podoba mi się, jak duński reżyser konsekwentnie trzyma się oryginalnego schematu. Mówię tu o początkowych sekwencjach obrazów, jednolitej ścieżce dźwiękowej oraz podziale na części. W Melancholii, choć kadry były bardzo artystyczne i piękne, z góry wzbudziły we mnie niepokój co do dalszego seansu. W Antychryście wręcz przeciwnie. Seks głównych bohaterów, podczas którego dochodzi do tragedii. Coś się dzieje. Jest to prawidłowy łańcuch przyczynowo skutkowy. I chociaż na wstępie przypomniał mi się najnowszy film von Triera i już myślałem, no tak, powtórka z rozrywki, to pomimo wszystko usiedziałem na krześle i teraz tego nie żałuje. Bo choć film mnie nie zachwycił, to jednak wzbudził choć trochę zaufania do duńczyka.
Oczywiście film porusza kwestię depresji, która jest tematem mocno eksploatowanym przez von Triera. Trudno się dziwić. Sam przecież przyznał w jednym z wywiadów, że na ekranie opowiada o sobie. Jednak o ile w postaci Justine z Melancholii można dostrzec samego reżysera, tak w głównej bohaterce Antychrysta uczynić tego nie potrafiłem. Ale może nie o to chodziło. Klimat bardzo mocno przypomina ten z Melancholii, wciąż niewiele się dzieje, ale tym razem dialogi są skonstruowane dużo lepiej, zapadają w pamięć a sam proces psychoanalityczny, któremu jesteśmy poddawani wraz z partnerką bohatera płci męskiej, nie nudzi. Może dlatego, że poza psychologicznym aspektem filmu, mamy tu do czynienia z filmem grozy. Nie typowym oczywiście, ale kilka scen jest żywcem wyciągniętych z rasowego horroru i można wtedy przypomnieć sobie chociażby Piłę czy inne tego typu obrazy. Scen wymieniać nie będę, ponieważ kto oglądał to wie o które chodzi.
Podobał mi się kontrast zastosowany przez reżysera. Z jednej strony słyszymy słowa głównej bohaterki, która mówi że natura to kościół szatana, a z drugiej strony miejsce, w którym postaci przebywają, nazwane zostało Edenem. Ponadto w filmie mogę się dopatrzeć sensu, którego za nic w świecie nie mogłem odnaleźć w Melancholii. Są tu ukazane i zwierzęce instynkty, jakie drzemią w człowieku i potrafią uruchomić się w sytuacji ogromnego strachu, rozpaczy. Jest nawiązanie do XVI wiecznego zabijania kobiet tylko dlatego, że były one kobietami. Odkrywamy złą stronę kobiecej duszy i momentami wydaje się wręcz, że von Trier boi się płci przeciwnej. Odnaleźć można wspomniany kontrast, a same postaci przeciwstawić Adamowi i Ewie. No i w końcu, jest to po prostu bardzo dobre stadium ludzkiej psychiki, a właściwie jej ciemnych stron.
Film nie zrównał mnie z ziemią, nie zachwycił ale mogę go uznać za naprawdę dobre kino psychologiczne z nutką horroru, podczas którego podziwiać można piękne obrazy, kadry ale i nie raz ma się ochotę odwrócić wzrok od ekranu. Mam tylko jedną prośbę, aby znów nie doszukiwać się tutaj usilnie dogłębnego sensu. Symbole są, owszem i przyjemnie będzie ten film dokładnie przeanalizować, ale wciąż mam wrażenie, jakby von Trier bawił się z widzem i miał z tego na prawdę niezły ubaw.