Kolejny dający do myślenia film. Interpretacji jest jeszcze więcej niż w Melancholii. Sporo tu seksu (bardzo odważnego) i brutalności.
Wśród dziesiątek interpretacji można tu dostrzec kilka wspólnych mianowników tj. spoiw łączących Antychrysta z innymi filmami Triera - zły i zepsuty świat, źli ludzie, wredna ludzka natura, nieuleczalna trauma i depresja doprowadzająca jednostkę do obłędu.
By wiedzieć co autor miał na myśli trzeba znać literaturę, historię (gł. średniowiecza), biblię (stary testament), psychologię i filozofię. Na tym polega trudność. Warto też zapomnieć o racjonalizmie.
Muszę przemyśleć ten film. Jutro zapodam swoją interpretacje.
Doszedłem do wniosku że nie warto analizować poszczególnych scen, znaków i symboli.
Antychryst to ogólnie studium ludzkiej natury z naciskiem na kobietę - jej wrażliwość, emocjonalność, skomplikowaną osobowość (skrajności, umiejętność postrzegania świata za pomocą irracjonalizmu), potrzebę macierzyństwa.
Trier mówi nam że mimo iż jesteśmy cywilizowani, rozwinięci, zorganizowani itd. to nigdy nie będziemy w stanie poskromić tego co w nas pierwotne, dziewicze - natury, instynktu, zaspokajania podstawowych potrzeb tj. jedzenia, popędu, snu, fizjologii, bezpieczeństwa, przynależności czasem dominacji. Jesteśmy dziki zwierzętami. Wytresowanymi, ułożonymi ale wciąż dzikimi.
Nie zgodzę się że przyrodą rządzi chaos. To światem ludzi rządzi chaos. Natura choć brutalna jest uporządkowana i zharmonizowana. Nie znosi próżni. Opiera się na cyklach życia i śmierci oraz zależności. Tam nikt nie zabija dla kasy i zabawy. Nawet dzikie plemiona wyznają zasadę "jeśli czegoś nie jesz to tego nie zabijaj".
Racjonaliści z kolei mogą powiedzieć że jest to film o depresji (Trier lubi ten stan) oraz skutkach traumy po utracie dzieciaka. Obłęd i takie tam. Przyroda może tu być odbiciem uczuć, stanów i nastrojów ludzi dotkniętych tymi dolegliwościami - ból, rozpacz, żal.
Wkurza mnie u Triera że pozostawia pytania bez odpowiedzi. Nie zapodaje porad, recept. To sprawia że uważam go za pesymistę i socjopatę. Najlepiej porzucić, pracę, kasę, miasta (i tym samym korporacje, rządy, zepsucie), ubranie i zamieszkać gdzieś w dżungli na drzewie bez phona i neta:P
"Najlepiej porzucić, pracę, kasę, miasta (i tym samym korporacje, rządy, zepsucie), ubranie i zamieszkać gdzieś w dżungli na drzewie bez phona i neta:P"- też nie do końca, bo Trier mówi: sam jesteś złem, jesteś najgorszym, co mogło ci się przytrafić. A od siebie nie uciekniesz. A co do chaosu i jego władzy nad przyrodą, to myślę że nie chodzi tu o cykle natury, pory roku, lęgu itd., ale raczej o, że tak to nazwę, "metanaturę"- siłę, która dopuszcza losowość (wraz ze związanymi z nią nie zawsze dobrymi konsekwencjami- np. dobór naturalny skutkuje czasami mutacjami genetycznymi itp.), katastrofy, a także samo zło; naturę, która ma siłę budowania i niszczenia, tę samą, która pozwala jednemu człowiekowi podnieść rękę na drugiego bez wyraźnej przyczyny.
Bardzo to budujące, że są jeszcze ludzie, którzy oceniają cokolwiek na zimno, po zastanowieniu :) Może gdyby wszyscy stosowali ten system to zwróciliby większą uwagę na przekaz filmu, a nie tylko na seks (który akurat u Triera zawsze jest po coś, nie tylko dla pokazania gołego tyłka cukierkowej aktoreczki i jej spasionego suplementami partnera!)
Von Trier jest dla ludzi o depresyjnej naturze, ludzi dla których świat jest czarny. A jeśli ktoś takiej natury nie ma to po jego filmach zacznie takim świat postrzegać. Po Antychryście w ogóle przeszła mi ochota na Von Triera, którego ceniłam za "Przełamując fale" i "Dogville". Trzeba mieć naprawdę bardzo pogmatwaną psychikę żeby polubić ten film. Jeżli ktoś karmi się takimi filmami to tak potem postrzega świat.