nie czytałem recenzji przed filmem, może małe urywki więc poszedłem dość wolny od opinii na film z małą sugestią tytułem, że będzie to film o przeciwności Boga o jego wrogu o jego upadłym aniele...
Niestety tytuł kompletnie nie trafiony bardziej Lars chciał zaczepić wierzących i wejść z nimi w pewną polemikę ale moim zdaniem się nie udało. Nie ma polemiki np. ze mną, z wierzącym w jakże może już starego Boga ale i jakże niepokonanego, bo nie ma w filmie odniesienia do istnienia Boga. Jest za to nie słuszne i błędne odniesienie do szatana czyli upadłego anioła a jeśli jest szatan jest i Bóg. Moim zdaniem Lars się zamieszał w tym c chciał przekazać a pozornie groźny film jest tak naprawdę wskazaniem pewnej prawdy. Trochę wyolbrzymionej poprzez ukierunkowanie zła w kobietę ale jednak pewnej prawdy o człowieku i jego naturze... lub bardziej pierwiastkowi zła w każdym z nas. Gdyby nie wiara (każdy wybiera w co)bylibyśmy właśnie takimi ćmami z głowami pomieszanymi jak z filmu Lyncha.
Wbrew pozorom uznaję zatem, że film jest dobry nawet bardzo dobry, ani wyuzdany bo śmielsze rzeczy robimy w sypialniach albo gdzie bądź, ani straszny bo więcej zła się czai za rogiem ciemnej ulicy, ani kontrowersyjny. Lars chciał zrobić z filmu hymn gnostyków o tym, że Świat jest chaotyczny, nieuporządkowany i zły, nie może więc pochodzić od dobrego Boga – jego autorem jest zatem zły bóg, a wyszedł film o słabości człowieka bez wiary. ZATEM ? REACH OUT AND TOUCH FAITH...