Mam przeczucie, że Nauka powinna z nie-tak-wielka arogancją badać świat ludzkich wierzeń... Wygląda na to, że wiele jest w nim prawdy o nas samych.
Czy można zaryzykować stwierdzenie, że religia jest wymysłem zwierząt, a dopiero nauka czyni człowieka? Ale zarazem odrywa go od Natury. Powrót do niej jest powrotem do świata... hm... pogan?
Czy chrześcijaństwo byłoby zatem ucywilizowaną religią? Na drodze od zwierzęcia do człowieka. Celem: człowiek racjonalny, funkcjonujący w materialnym - dającym się w pełni pojąć - świecie, bez religii, bez żądz.... bez płci?