Głupi film o miłości- naiwny, ale zakręcony zwrot akcji co uratowało tą kaszanę. 3/10 nic więcej- OCZYWIŚCIE WG MNIE.
przyłączam się do tej opini. przez większość filmu ledwo powstrzymywałem powieki przed zamknięciem; wyjątkowo nudni bohaterowie, nic nie iskrzy między Hartnettem i Kruger; dobra muzyka, fabuła z tajemniczym rozstaniem bohaterów mocno naciągana - trudno w to uwierzyć w dobie komórek i internetu; napompowane zakończenie z rozbrzmiewającym Coldplayem w tle próbuje wymusić w widzu odrobinę emocji. moim koleżankom za to się podobało. dlatego przez szacunek daję 4/10
Ja jestem zdania, że był to naprawdę dobry film. Ukazuję tą prawdziwą miłość dla której człowiek jest w stanie zrobić wszystko. Matt potrafił zrezygnować z ważnego wyjazdu do Chin, z uwagi na to, że wydawało mu się, iż znalazł swoja dawną miłość. Jakże to musiało być mocne uczucie skoro sama nadzieja go powstrzymała od wyjazdu. Ale jest tez pokazane inne oblicze wielkiej miłości. Alex potrafiła zrobić każde świństwo aby rozdzielić Lise i Matt'a. Ponadto częste użycie retrospekcji fajnie rozświetla widzowi cały obraz sytuacji.
Tez tak uwazam. Film trzyma w napieciu. A jesli ktos jest nieczulym cynikiem to mpge tylko powiedziec ze mi przykro :]
hehe, to nie jest kwestia cynizmu:) ja np bardzo lubię filmy o miłości. ale, na boga, nie tak prymitywnie wykonane. no niestety, jestem bardziej wymagającym widzem. film mnie "nie przekonał". mówiąc prościej po prostu nie uwierzyłem w historię serwowaną w taki, a nie inny sposób przez reżysera i odtwórców głównych ról. jako całość film pozostawił mnie emocjonalnie obojętnym na jego urok:) a przez to niestety znudził
W sumie masz racje-obejrzalam go drugi raz i uznalam ze cala historia jest dosc naciagnieta, tu niby milosc zycia a po kilku nieodebranych telefonach urwanie kontaktu. Ale pomimo to czuje klimat w tym filmie, moze to zasluga muzyki, a moze zdjec, ktore nawiasem mowiac bardzo mi sie podobaly.
tam przecież nie ma Coldplay, jest Stereophonic, Mogwai, Aqualong i niezapomniane "Flowers in December" Mazzy Star, ale mój ulubiony kawałek to "We have a Map of the Piano" Mum, melodia, która wybrzmiewa w czasie próby tańca Lisy, śledzonej przez zakochanego Matthew, w ogóle cały soundtrack to rewelacja, a w filmie uwodzi przede wszystkim ta tajemnica,suspens
gdyby tam nawet był Miles Davis to nie zmienia to faktu, iż to słabiutki filmik ;)
"tam przecież nie ma Coldplay, jest Stereophonic, Mogwai, Aqualong i niezapomniane "Flowers in December" Mazzy Star, ale mój ulubiony kawałek to "We have a Map of the Piano" Mum, melodia, która wybrzmiewa w czasie próby tańca Lisy, śledzonej przez zakochanego Matthew, w ogóle cały soundtrack to rewelacja, a w filmie uwodzi przede wszystkim ta tajemnica,suspens"
a na koncu "Scientist" to niby kogo jest :p ?
film był bardzo dobry,ci którzy uważają inaczej to chyba za dużo filmów w tym swoim marnym życiu nie widzieli...
bardzo dobra to jest fabula tego filmu, ale jego wykonanie to totalna kaszana. Jak dla mnie w beznadziejny sposób wyreżyserowane (ciekawy jedynie był montaż i te retrospekcje) z marnym aktorstwem, przeciętną muzyką i urzekającą fabuła. Dlatego teraz chce zobaczyć wersję francuską. A amerykańskiej daje 6/10.
nie bardzo rozumiem, dlaczego tak uważasz. masz się za jakiegoś wybitnego znawcę filmów? dlatego, że ktoś ma odmienne zdanie niż ty musi być filmowym bezguściem i nie wiedzieć, "co dobre"? osobiście film uważam, za przewidywalny dramat. nie wyczułam tam żadnego większego napięcia, a zakończenie, tj. wyjatkowo łzawy happy end, bardzo mnie rozczarowało. spodziewałam się czegoś więcej. ponadto jest wiele innych, często lepszych filmów opowiadających o "miłości pokonującej wszelkie przeciwności", więc nie ma czym się przesadnie zachwycać. arcydziełem, według mnie nie jest.
Moim zdaniem zakręcony zwrot akcji nie uratował tej kaszany. Spowodował jedynie, że więcej ludzi dało się nabrać na ten "inteligentny film". A przecież poziom komplikacji fabuły w tym filmie był w okolicach "Szklanej pułapki"!<przy czym chcę powiedzieć, że bardzo lubię "Szklaną pułapkę", ale ona nie udawała nie wiadomo czego>
Parę lat temu była moda na takie pseudo-mindfucki, jeszcze tylko porno w tym stylu brakowało. Na szczęście moda przeminęła.