Widząc przez szybę samochodu plakat, na którym przedstawiona jest para w jednoznacznej pozycji a do tego opatrzony jeszcze logiem TVN pomyślałem, że to film pokroju "Sliver" i dltego teź ominełem go szerokim łukiem.
Gdy 3 dni temu trafiła mi w łapki płyta VCD z owym filmem to muszę przyznać, że już dawno nie byłem tak na siebie wściekły:) Ale po kolei.
Film opowiada o młodym fotografie, który próbuje sobie poukładać życie po zniknięciu swojej dziewczyny. Na pozór idzie mu to dość gładko, ma już nową narzeczoną, świetną pracę z widokami na przyszłość jednak gdy pewnego dnia słyszy głos swojej dawnej miłości rzuca wszystko i postanawia ją odnaleźć i przede wszystkim dowiedzieć się, czemu odeszła.
Fabuła na pierwszy rzut oka wydaje się prosta jednak to tylko złudzenia. Zagadka, którą przygotowali scenarzyści jest cholernie interesująca. Dodatkowo cały efekt wzmacnia nielinearność fabuły. Rzeczywistość pomieszana jest z retrospekcjami bohaterów oraz innymi sytuacjami z przeszłości dlatego też film trzyma w napięciu do końca. Scenarzyści zadbali również bardzo mocno o to, aby wszystko w najdrobniejszych szczegółach było wyjaśnieone co sprawia, że ta wybitnie rozbita układanka pod koniec tworzy spójną całość.
Genialna jest również muzyka Stereophonicks oraz innych zespołów, która bardzo dobrze komponuje się do filmu oddając jego atmosferę.
Nie zabrakło również innych smaczków jak np. gra świateł. Wspomnienia o Lisie są ciepłe i pełne słońca natomiast rzeczywistość bez niej jest ostra i nieprzyjemna.
Co do gry aktorów to wszyscy jak dla mnie bardzo naturalnie oddali swoje role. Szczególnie przypadł mi do gustu Lawrence grający kolegę Matta. Wciela się on w zakochanego faceta, mającego staroświeckie, naiwne poglądy "kobiety są dobre" a do tego jeszcze sławne śniadanie jego taty:) Wyszedł dzięki temu przesympatycznie.
Film naprawdę nie jest taki jak na pierwszy rzut oka można pomyśleć. Taka poetycka opowieść o miłości, oczywiście to żadne arcydzieło ale film bardzo bardzo dobry i niestety rzadki w dzisiejszych czasach.