Ja rozumiem, że film jest adaptacją powieści, ale w świecie telefonów komórkowych, emaili, komunikatorow
internetowych, facebooka, i tp, umawianie się z kimś/przekazywanie informacji za pomocą pośredników i
zostawiania liścików jest nie do przyjęcia nawet dla najbardziej naiwnego widza. To jest wlaściwie kpina, to
przeszkadza w oglądaniu filmu o wiele bardziej niż drewniany jak zwykle J. Hartnett i mdława D. Kruger. W
tym filmie, przez telefon każdy rozmawia z każdym, tylko nie... partnerzy, którzy (nie) komunikują się z sobą
za pomocą pośredników bądź telepatycznie. No i na tym patencie oparty jest cały pomysł na film... No ciężko
jest to przełknąć.
Najdziwniejsze jest, że się z Tobą zgadzam, a mimo to podobał mi się. Ja zanurzyłam się w ten film odgraniczając jego fabułę od rzeczywistości. Miał niewiele wspólnego z rzeczywistością, dlatego nie oceniam go porównując do życia codziennego. A, no i trochę przekupiła mnie ostatnia scena, która była piękna :).
+ za muzykę.
Fakt, od razu widać że czegoś tu brak, właśnie przez to dałem 7 a chciałem dać 8.
Zgadzam się z załozycielem wątku. Strasznie irytowało mnie przekazywanie
wiadomości poprzez pośredników, no ale rozumiem że gdyby nie to film by
nie istniał. Dobrze nakręcony, fajny pomysł, choć troche niewykorzystany
potencjał i miejscami nudnawy 6/10
Słuszne spostrzeżenia. Przez moment zastanawiałam się nawet czy akcja nie rozgrywa się jakoś na początku lat 90-tych gdy jeszcze komórki nie były w powszechnym użyciu, ale potem w którejś scenie mignął telefon z sms-em. Niezbyt przypadł mi też do gustu aktor grający głównego bohatera. Mimo wszystko film w jakimś stopniu wciąga, a sam pomysł jest ciekawy.
Film bardzo dobry. Błędem jest interpretacja wprost. Wg mnie w filmie nie chodziło o sposób komunikacji. Rozumiem, że irytujące jest dla niektórych to że bohaterowie nie komunikują się bezpośrednio. Jednak tu chodziło o coś innego, o uzmysłowienie i pokazanie widzowi że miłość to jednak nieprzywidywalność, splot niesamowitych wydarzeń i zwrotów akcji.Uczucie, które wymaga oddania części siebie, zaufaniu tej drugiej stronie. W tym filmie pięknie zostało to przedstawione, ta specyficzna aura, uwodząca muzyka i piękne zdjęcia. Polecam
To oczywiste, że zabieg taki był celowy. Natomiast jest to zrobione w tak niesubtelny, wręcz toporny sposób,
że mierźwi...
Zgadzam się, że w film jest strasznie naciągany. Zapowiadało się naprawdę nieźle, bo historia istotnie jest ciekawa, ale nie w realiach XXI wieku. Cofnąć akcję o 50 lat wstecz - i wszystko byłoby OK. Historia nie straciłaby nic ze swojej uniwersalności. A tak im bliżej końca, tym większe było nagromadzenie niedorzecznych wręcz zbiegów okoliczności, które bardzo irytują podczas oglądania. I najbardziej boli właśnie to, że na tych odrealnionych pomysłach oparta jest cała fabuła filmu. Gdyby nie komedia omyłek nic by z tego nie wyszło.
Ukochana głównego bohatera też jakoś nie przypadła mi do gustu, za mdła była. Dużo bardziej podobała mi się Alex - niby miała trochę nie równo pod sufitem, ale była po prostu nieszczęśliwie zakochana. Współczułam jej.
Plus za soundtrack oraz ogólny klimat filmu. Scena ze zrywaniem zdjęć wg mnie trafiona. Mało sztucznej egzaltacji, dużo gestów, gra słów - to akurat lubię w tego typu filmach. Zamysł był dobry, technicznie też ładnie, ale 'rdzeń filmu' - to porażka.
No przecież napisali, że to "thriller", to czemu się dziwisz, że "strasznie" irytujący :) A tak już serio pisząc, to rzeczywiście przeniesienie akcji do lat "przedkomórkowych i przedinternetowych" stworzyło by obraz o wiele bardziej wiarygodny, a tak wyszła kpina.