Spodziewałem się czegoś niesamowicie nudnego, Apocalypto tymczasem okazał się być kawałem porządnie wykonanego widowiska wizualnego. Film pod wieloma względami podobny jest do 10.000 BC, w sumie to praktycznie to samo, tylko osadzone w innych realiach. W obu przypadkach twórców solidnie poniosła fantazja, z tym, że Apocalypto mimo wszystko został wykonany z większym smakiem. Film nie niesie ze sobą żadnej wiedzy, nauki, przesłania, jest to kino czysto rozrywkowe. Oczywiście, jak na współczesną wysokobudżetową superprodukcję przystało, zdjęcia, efekty, muzyka, są na bardzo wysokim poziomie. Praktycznie nie ma się do czego przyczepić. No, może poza tym wypchanym czarnym kociakiem. Zwierzak wyglądał, jakby go wyciągnęli z muppet show. Poza tym, po obejrzeniu paru programów Cejrowskiego, poświęconych życiu plemion amazońskich, filmowa wizja zachowań majów i im podobnych średnio mi pasuje. To co Gibson zaprezentował, bardziej przypomina połączenie współczesnych Indian z czarnoskórymi mieszkańcami amerykańskich osiedli. No ale to akurat można ignorantom z USA wybaczyć. 8/10
hmmm, pan gibson moze nie bardzo zwracał na to uwagę:) I chyba nie o to mu chodziło, a raczej jak już mówiłaś o
,,widowisko wizualne,,. Tak jak amerykanie lubią, Proste szybkie kino. Mimo wszystko film byl całkiem niezły.
W sumie raczej nie to samo bo w 10 000 BC było bardzo dużo farmazonów (np. gdy główni bohaterowie bo pewnym okresie czasu decydują się by gonić porwanych i w końcu doganiają ich w dżungli choć tamci mieli wiele dni przewagi nad nimi i podróżowali konno).
Tak więc 10 000 BC pod tym względem nie umywa się do Apocalypto bo nie ma wnim takich niedożecznych scen.
10 000 BC to farmazon bajka "ładnie zrobiona" z dobrą muzyką a Apocalypto to arcydzieło kina przygodowego przepełninego akcją, napięciem, brutalnością, krwią i legendarną historią która przecież taka była.
"(...)i w końcu doganiają ich w dżungli choć tamci mieli wiele dni przewagi nad nimi i podróżowali konno"
Na pamiętam już szczegółów, ale zdaje się, że na koniach byli tylko najemnicy, zaś porwani pokonywali drogę pieszo. Część z nich była ranna, osłabiona, więc znacząco spowalniała całą ekipę. Tymczasem trójka zdeterminowanych wojowników niemal bez wytchnienia prowadziła pościg i bardzo możliwe, że w końcu udało jej się nadrobić straty.
Niedorzeczności natomiast widzę w tych wszystkich przepowiedniach, wyroczniach, które pojawiają się w obu tytułach. Po co to komu, nie mam pojęcia. Jakby cywilizacje Majów czy starożytnych Egipcjan same w sobie nie były wystarczająco barwne i tajemnicze.