Chciałbym tylko zwrócić uwagę na fakt, że prócz znanego nazwiska reżysera ten film obraca się wokół rzeczy tak niepopularnych, że aż dziwne, że odniósł jakikolwiek sukces.
Nie grają tutaj żadne gwiazdy ekranu, nie mówi się tu po angielsku, ani w żadnym innym znanym szerzej języku. No i tematyka - kogo dzisiaj obchodzą cywilizacje prekolumbijskie?
A mimo to Gibsonowi udało się stworzyć film, który ma dobrą fabułę, zwroty akcji, trzyma w napięciu, a aktorstwo w niczym nie ustępuje światowej lidze.
Do tego praca kamery, muzyka, detale - przecież scena składania ofiar na piramidzie już przeszła do historii kina. Niektóre sceny aż wbijają w fotel, pojedyncze ujęcia potrafią pokazać więcej niż cały wykład o Majach. Ten moment gdy kapłan wprost śmieje się w ludzi w czasie składania ofiary... oj, na czasie, bardzo na czasie.